6.05.2017

XV - HAVE YOU NO IDEA THAT YOU'RE IN DEEP?


Na miejscu okazało się, że mamy mnóstwo i alkoholu, i jedzenia.
Pogoda zapowiadała się wybornie. Koło siedemnastej wciąż było na tyle ciepło, aby na spokojnie siedzieć na dworze. Lekki wiaterek dodawał rześkości, a bezchmurne niebo jakby mówiło: zrobiłem co mogłem, teraz wasza kolej.
Nasza kolej polegała na tym, że razem z Hinatą zajęłyśmy się przygotowaniem stołu oraz krzeseł. Zastawę zacyganiłyśmy z kuchni, bo Kirito nie wpadł na pomysł z tą jednorazową. Panowie za to jednogłośnie postanowili, że jako jedyni tu mężczyźni muszą zająć się męskim sprawunkiem, jakim była piecz nad grillem. My nie zaprzeczałyśmy. Hinata nie miała o tym pojęcia, a ja wolałam unikać jakiegokolwiek ognia. Tym sposobem siedziałyśmy sobie teraz na tarasie, patrząc na naszych wspaniałych, dojrzałych i dorosłych podwładnych, podczas gdy my wylegiwałyśmy się, popijając kawę.
- Sakura? - Hinata niepewnie przerwała milczenie.
- Tak? - spytałam wyrwana z zamyślenia.
Obie byłyśmy trochę zmęczone, więc nasza konwersacja nie była zbyt gorąca, jednak z jakiegoś powodu Hyuuga zdecydowała się ją rozpocząć.
- Jakbyś chciała się komuś wygadać… - Od razu się zaczerwieniła. Fakt, w sumie rzadko wychodziła z jakąś inicjatywą czy propozycją, więc musiała się trochę w sobie zbierać, żeby to powiedzieć.
- Myślisz, że potrzebuję?
- Nie wiem.
- Ja też nie wiem - westchnęłam, obiema dłońmi obejmując kubek.
Byłam ubrana w luźną, dresową bluzę Sasuke i jego krótkie spodenki przed kolano, które na mnie przypominały raczej rybaczki. Czułam się w tym komplecie wyjątkowo drobna.
- Wiem, że nie jestem Tay, ale…
- Nie mów tak. - Posłałam jej najcieplejszy uśmiech na jaki było mnie stać. Miałam tylko nadzieję, że nie wyszedł z tego grymas.
- Po prostu... - zamilkła na moment, starając się znaleźć odpowiednie słowa. - Widzę, że coś jest nie w porządku i…
- I masz rację - dokończyłam. - Ale, póki co, ja sama się w tym pogubiłam.
Zacisnęłam usta, nie do końca wiedząc, czy chcę jej o tym opowiedzieć. Na pewno nie musiałabym się martwić, że wyjdzie to poza naszą dwójkę, co do tego nie miałam wątpliwości, lecz… Nie wiedziałam, czy byłam w stanie zmierzyć się z tym, jak absurdalnie ta opowieść mogłaby wybrzmieć w jej odczuciu.
- To może zacznijmy od ciebie? - Spojrzałam na nią kątem oka. Nie sądziłam, że mogła się jeszcze bardziej zawstydzić, a jednak.
- Pytasz o coś konkretnego?
- Po prostu jeśli jest coś co chciałabyś mi powiedzieć, to jestem tu. - Zabrzmiało trochę jak gadka z jakiejś grupy wsparcia, lecz było prawdziwe. Do Tay raczej bym warknęła, że ma natychmiast wydać mi wszystkie swoje sekrety pod groźbą kary śmierci. Z Hyuugą trzeba było się obchodzić bardziej delikatnie.
- Chyba wolę, jakbyś zadawała pytania - odparła speszona, co jakiś czas kontrolnie spoglądając w stronę Naruto, który od dziesięciu minut próbował podpalić węgiel.
- Oookej - rzuciłam, nawet dość entuzjastycznie. - Podjęłaś decyzję o rozwodzie?
Hinata jakby od razu skurczyła się w sobie. Chyba zaczęłam ze złej strony.
- Następne pytanie proszę.
- Jesteś z Naruto szczęśliwa?
Jej twarz od razu rozświetlił lekki uśmiech, ale szybko postarała się, żeby go ukryć.
- Bardziej niż kiedykolwiek.
- Dobrze się czujesz w jego towarzystwie?
- Najlepiej.
- Więc czemu się wahasz? - spytałam, choć doskonale wiedziałam, że odpowiedź jest trudniejsza, niż mogłaby się wydawać.
- Boję się, Sakura. Bardzo się boję.
Był to argument, który doskonale rozumiałam, jak nic innego. Może nie potrafiłam zdefiniować swoich uczuć do Sasuke, jednak dobrze wiedziałam, co to strach, gdy podejmuje się decyzję bez możliwości odwrotu, gdy jest się niepewnym wobec siebie, przez co każda wydaje się tą najważniejszą. Hinata miała świadomość, że stąpa po cienkim lodzie, lecz przecież nie robiła tego bez powodu. Ludzie w poszukiwaniu szczęścia robią różne rzeczy, a wyzwolenie się z małżeństwa zawiązanego z obowiązku wcale nie było grzechem śmiertelnym.
- Sama wiesz, jak ciężko u mnie z zaufaniem - mówiła dalej, gdy ja zamyślona milczałam trochę  za długo.
- Wiem.
- Więc pomyśl sobie, co się dzieje w mojej głowie. Co jeśli rzucę dla Naruto wszystko, wystąpię o rozwód, sprzeciwię się ojcu, zniszczę całe dotychczasowe życie, a on mnie po prostu zostawi?
Głos jej zadrżał dopiero pod sam koniec.
Wyglądała, jakby bardzo długo to w sobie nosiła i przez tempo ostatnich dni nie miała tego komu wyjawić. I oto pojawiałam się ja, uwięziona między dwoma mężczyznami. Co prawda z dużą przewagą jednego, co nie oznaczało jednak, że drugi nie miał w ręku jakiejś karty przetargowej. Nie spełniałam więc kryteriów na perfekcyjnego doradcę w kwestii związków, a jednak musiałam coś powiedzieć.
- Wiem jak się czujesz - odparłam. Hinata spojrzała na mnie szybko z zaszklonymi oczami. - Jednak moim zdaniem nie powinnaś robić tego dla niego, a dla siebie. To ty męczysz się w tym małżeństwie, to ty jesteś nieszczęśliwa i czujesz się jak w klatce. Fakt, że pojawił się Naruto jest oczywiście wspaniały, lecz nadszedł czas, żebyś zrobiła coś dla siebie, zaczęła za za siebie, mogła się spełniać i zrozumieć, jak to jest żyć na własnych warunkach.
- Chciałabym, naprawdę bym chciała.
Już ostatnimi siłami tłumiła w sobie szloch. Nie wiedziałam jak ją zmotywować. Ciągłe pocieszanie nie miało sensu, lecz z drugiej strony nie mogłam wjechać jej na ambicje, bo zamknęłaby się w sobie jeszcze bardziej. Obchodziłam się z nią jak z jajkiem, bo nie widziałam innego wyjścia. Jednak, co jeśli to właśnie tylko pogarszało sytuację? Zawsze ktoś ją jedynie klepał po ramieniu i mówił: musisz to znieść, kiedyś będzie lepiej. Może tak naprawdę potrzebowała konkretnego kopa?
- Jeśli chcesz dalej marnować sobie życie, to proszę bardzo, ale nie mam zamiaru ci w tym pomagać - rzuciłam niby od niechcenia, po czym wstałam z leżaka i podążyłam do kuchni.
Gdy weszłam do domu spojrzałam na nią przez ramię, lecz Hinata pozostała w tym samym miejscu i pozycji. Jedyne co zakłócało jej ogólny bezruch to lekkie drżenie ramion. Westchnęłam, szczerze zmartwiona. Hyuuga bardzo przeżywała to wszystko, w dodatku nie była zbytnio przyzwyczajona do stresu, a zatem obecne kłopoty zdecydowanie ją przerastały.
Podeszłam do lodówki i wyjęłam pięć piw. Szybko je otworzyłam i właśnie planowałam zanieść alkohol na dwór, lecz moje plany pokrzyżowała Hinata, która z zaciętą miną wzięła w dłoń jedną z butelek i przyłożyła do ust. Ze zdziwieniem patrzyłam, jak wypija całą jej zawartość na raz. Dziewczyna szybko, choć z wielkim skrzywieniem, zabrała się za drugą.
- Emm, Hinata? - mruknęłam, próbując dotknąć jej ramienia.
Ona jedynie warknęła - tak, warknęła - coś, wciąż pijąc piwo duszkiem. Gdy druga butelka została opróżniona, Hyuuga przetarła sobie wargi rękawem i spojrzała mi prosto w oczy, ze strachem i determinacją w jednym.
- Zrobię to, Sakura. Zrobię to. - Wpatrywała się we mnie pustym wzrokiem, a ja zaniemówiłam. - Zrobię to, bo go kocham.
Wow.
Nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, Hinata obróciła się na pięcie i podążyła z powrotem na dwór. Ciekawa tego, co miało się zaraz stać poszłam za nią. Hyuuga zbliżała się nieuchronnie, a biedni, nieświadomi niczego mężczyźni ciągle próbowali rozpalić grilla.
- Nie da się tego zrobić! - wrzeszczał Naruto, wymachując rękoma.
- Pierdolicie. - Kirito siedział na stołku obok z dłońmi zaplecionymi na karku i tylko patrzył z politowaniem na swoich kolegów, których przerosło wzniecenie ognia.
- Żadne pierdolicie, tylko kupiłeś chujową podpałkę - warknął Sasuke i widocznie chciał coś jeszcze dodać, ale nie zdążył.
Hinata wpadła między nich niczym tornado. Pchnęła Uchihę w tors, przez co ten aż się zatoczył, i złapała Naruto za koszulkę. Natychmiast przestali się kłócić. Nawet Sasuke nic nie powiedział. Widok Hyuugi w takim wydaniu chyba aż nazbyt go zaskoczył, a przeszedł on wszelkie oczekiwania, gdy dziewczyna wspięła się na palce i pocałowała blondyna.
Sparaliżowany Uzumaki nawet nie przyciągnął jej do siebie, nie uniósł rąk. Hinata odsunęła się od niego lekko, ale wciąż trzymała w zacisniętych dłoniach ten nieszczęsny t-shirt.
Minęła sekunda, dwie, trzy. Wciąż nikt się nie odezwał.
- Hi-hinatka? - wydukał wreszcie Naruto, wyraźnie dygocząc. - C-coś się stał…
- Rozwodzę się. - Hyuuga pewnie skinęła głową, nie odrywając wzroku od jego oczu.
Zauważyłam delikatny ruch ze strony Uchihy. Obrócił głowę i spojrzał na mnie z niemym pytaniem. Wzruszyłam jednak ramionami, nie spodziewając się, że Hinata może nas tak zaskoczyć.
- Powtórz, bo chyba się przesłyszałem. - Naruto zrobił krok w tył, ale dziewczyna go nie puściła. Postąpiła krok za nim.
- Rozwodzę się, najszybciej jak się da.
Uzumaki był tak zszokowany, że Hinata chyba zaczęła sądzić, iż wcale go ta informacja nie ucieszyła. Kirito wyłapał ten fakt, więc szybko skupił na sobie naszą uwagę.
- Czy to znaczy, że możemy zagrać marsz żałobny dla tego eee... jak mu tam było? Kimimura?
- Kimimaro - sprostowała Hinata, lecz już zdecydowanie słabszym głosem.
- Ty. Się. Rozwodzisz - wydukał znów blondyn, ale tym razem jakby ten mały chomiczek w jego mózgu w końcu zaczął biegać po kołowrotku, a on zrozumiał wreszcie, co powiedziała.
- Teraz już nie wiem, czy tego chcesz, bo…
Nie zdążyła dokończyć, bo Naruto pochwycił ją w objęcia tak mocne, że zabrakło jej tchu. Wtulił twarz w jej długie włosy i po prostu przytulał, zupełnie nie zwracając uwagi na to, co go otaczało. Hinata po chwili również uniosła, bezwładne wcześniej, ręce, i objęła go w pasie.
- No! - Kirito zrobił dobrą minę do złej gry i klasnął w dłonie, przerywając krępującą ciszę. - Co tak stoicie jak chuje w dłoni? Czas na świętowanie! - Udał wybornie uradowanego ze swojego iście wysokich lotów żartu, którego nawet nie miałam zamiaru wyjaśniać, po czym ruszył w moją stronę.
Sasuke też dość szybko się zreflektował, że to czas się ewakuować ze strefy zakochanych, więc po chwili oboje stanęli obok mnie. Jeden z każdej strony, o ironio.
- Coś ty jej nagadała? - spytał blondyn, opierając się ramieniem o framugę drzwi, w których staliśmy.
- Mniej więcej tyle, że skoro chce marnować sobie dalej życie, to ja nie mam zamiaru w tym uczestniczyć - szepnęłam wciąż wpatrzona w parę przed nami.
- Mądre słowa. - Sasuke objął mnie w talii i przyciągnął do siebie. Poczułam jego usta dotykające mojego ucha, oddech drażniący skórę. - Jak na ciebie.
A już miałam pomyśleć, że był czarujący.
Kirito odwrócił się bez słowa i skierował do kuchni, zostawiając nas samych, ale z niewypowiedzianą pretensją, którą dojrzałam się w krótkim spojrzeniu posłanym mi przez ramię. Przygryzłam lekko wargę, ale moją uwagę szybko pochłonął Uchiha, bezpardonowo wkładając mi ręce pod koszulkę.
- Halo, halo - mruknęłam, próbując go powstrzymać, ale nie dawał za wygraną.
Nachylił się bliżej, błądząc dłońmi po moich plecach.
- Nie mów mi, że nie chcesz. - Jego niski głos odbił się echem po moim ciele, a ja wręcz przeciwnie, zaczęłam bardzo chcieć.
- Sasuke, jesteśmy na tarasie - szepnęłam, starając się zachować trzeźwe myślenie.
- A Hinata i Naruto na trawie…
Natychmiast odwróciłam głowę, aby zobaczyć, że wciąż stali naprzeciwko siebie, tylko z tą różnicą, że Uzumaki już nie miał na sobie koszulki.
Uchiha chrząknął bardzo głośno, ale nic to nie dało. Zakaszlał więc jeszcze głośniej. Naruto zorientował się co najlepszego chciał zrobić i szybko poprawił bluzkę Hinaty. Bez słowa wziął ją za rękę i zaczął ciągnąć ją w naszą stronę.
- Nie radzę - mruknęłam do niego, gdy planował nas minąć.
Spojrzał na mnie jednak dość zamglonym wzrokiem, jakby niepewny, czy w ogóle się do niego odezwałam.
- E?
- Wypiła dwa piwa duszkiem. Jak dla niej, to dawka, która daje status “pijana jak bela”. - Kiwnęłam głową na Hinatę, na której twarzy widniał grymas.
- Brzuch mnie boliii - jęknęła, a Uzumaki jej zawtórował, ale z zupełnie innego niż ona powodu.
- No wyczułem alkohol, ale…
- Ale lepiej daj jej coś zjeść, bo wypiła dwa piwa duszkiem na prawie pusty żołądek - dokończyłam za niego, a on od razu pojął wagę sytuacji.
- Kirito! Wygrałeś! Nie rozpalimy z Uchihą tego grilla, więc ty musisz to zrobić. Teraz!
- Teraz, to ja jestem zajęty - odkrzyknął do niego z kuchni.
- Przez cały wieczór będę donosił ci piwo.
- Hm. Gdzie ja podziałem tę rozpałkę…
Kirito zniknął za podwórku, aby walczyć z grillem, a Hinata z Naruto w kuchni, gdzie Uzumaki zrobił jej kanapkę.
Z masłem i solą.
Najwyraźniej przeszedł tę samą szkołę gotowania co Uchiha.
- Tooo, może my też zajmiemy się sobą? - Uniosłam wzrok na Sasuke, który wydawał się być wyluzowany i pewny siebie, lecz czułam ten dystans, który urósł między nami przed szpitalem.
Zdążyłam się zorientować, że lubił chować problemy pod dywan. Szczególnie te, które sam stwarzał. Patrzył na mnie z nadzieją, że i ja to zrobię, ulegając mu teraz. Szczerze nie wiedziałam, czy było coś, na co miałabym teraz większą ochotę. Na samą myśl o chwili zapomnienia zakręciło mi się w głowie. I tak cholernie korciło…
- To będzie dziwne, jeśli po prostu wyjdziemy - mruknęłam, siląc się na zdrowy rozsądek.
Już nie pamiętał o czym rozmawialiśmy? Nie powinno go to trochę zdołować albo popchnąć do działania? Przecież mogłam po prostu zniknąć z jego życia. Mieliśmy o tym zapomnieć do jutra? Tak po prostu… zapomnieć. Znów.
- Kogo to obchodzi? - W jego oczach wyłapałam tę iskierkę, która powodowała, że miękły mi nogi. Tę, która mówiła: jesteś tylko moja. Tę dla której wskoczyłam za nim w ogień.
Możliwe, że była to ostatnia szansa na tę bliskość, na to uczucie, którego już byłam świadoma, a którego się tak bardzo lękałam. Gdy raz odejdę, to już nie wrócę. W głębi siebie wiedziałam o tym i bałam się jutra, cholernie się go bałam, bo wcale nie chciałam odchodzić. W sercu wierzyłam, że dziś wszystko zostanie powiedziane i nie będzie to na tyle druzgocące, aby uciekła stąd, nie oglądając się za siebie.
Uniosłam dłoń i dotknęłam jego ust, które miękkie i ciepłe wykrzywiły się w uśmiechu, który spowodował, że mój oddech przyspieszył.
- Powiedz, że nie chcesz, a wtedy cię puszczę. - Ledwo zauważalnie uniósł głowę, żeby jeszcze bardziej patrzeć na mnie z góry. Jasno rzucił mi wyzwanie, którego nie mogłam tak po prostu odrzucić.  
Przygryzłam delikatnie wargę, tocząc bój między sercem i rozsądkiem, a kiedy zdałam sobie sprawę, że w myślach faktycznie użyłam słowa “sercem”, moje wątpliwości zniknęły.
- Pozwolę ci odejść, jeśli tego chcesz.
Z momentem wypowiedzenia przez niego tych słów czas się zatrzymał. Zwykła rozmowa na tarasie przerodziła się w skok w przepaść, gdzie Uchiha pozbawił mnie asekuracji. Sprawdzał mnie? Czego oczekiwał? Jak miały mnie wiązać wypowiedziane zaraz słowa? Bałam się, jak wiele mogła znaczyć moja odpowiedź, ale takowa istniała tylko jedna.
- Wszystko zależy od ciebie. - Również uniosłam głowę, aby zrozumiał, że z niego nie zrezygnuję, dopóki sam tego nie zrobi, że naprawdę jestem w stanie wiele mu z siebie dać, o ile sam chce to przyjąć. - Spraw, żebym nie mogła odejść.
Poczułam, jakby cały chłód, który był dla niego przecież tak charakterystyczny, zniknął. Poczułam to w jego spojrzeniu, w jego dotyku. W niewypowiedzianych słowach, które wydawało mi się, że słyszałam głośno i wyraźnie. W tych, które na pewno chciałam słyszeć. Równie mocno chciałam też, aby on usłyszał moje. Aby wiedział…
Aby wiedział, że go kocham.


Nie miałam zielonego pojęcia, ile czasu minęło, odkąd zniknęliśmy z Sasuke na górze. Grunt, że mieliśmy tyle ogłady, aby tam dotrzeć. Nie uszła mojej uwadze reakcja Kirito, gdy Uchiha wziął mnie na ręce - wciąż nie wiem jak to zrobił z jednym złamanym nadgarstkiem - i zaniósł do sypialni. Nie wiedziałam, co zrobić z tą miną pełną urazy. Przecież nie będę go przepraszać.
- Mamy teraz tak po prostu zejść do nich? - mruknęłam, spoglądając na swoje odbicie w lustrze.
Wciąż miałam lekkie rumieńce, a moje włosy nie dawały się ułożyć. Sasuke widząc moje zmartwienie jedynie prychnął cicho. Spojrzałam na niego spod przymrużonych powiek.
- Śmieszy cię to?
- Tak - odpowiedział i założył koszulkę, lecz odwrócił się do mnie tyłem, aby poprawić narzutę na łóżku. - Jestem twoim facetem, z reguły nie mogę utrzymać rąk przy sobie, gdy na ciebie patrzę. To takie dziwne? - Moje usta przypominały literę “o”,  ale on przecież tego nie widział. Mówił więc dalej. - Jesteś tak piękną kobietą, że mało który przeszedłby koło ciebie obojętnie. Choć w sumie. - Tak, mówił takie rzeczy, poprawiając cholerne poduszki ozdobne na materacu. - Chyba musiałbym być impotentem, żeby nie zwrócić na ciebie uwagi. - Spojrzał usatysfakcjonowany na swoje dzieło, które wykonał przecież jedną ręką. - Do tego jesteśmy w pięknym domku w górach, a wczorajszą randkę nam przerwano. - Chyba zupełnie nie przejmował się milczeniem z mojej strony. Stanął za mną, położył mi ręce na ramionach i nachylił nad moim uchem, patrząc mi w oczy w odbiciu lustra. - Zawsze biorę co moje.
Zmrużyłam powieki i uszczypnęłam go w ramię.
- A więc to tak?
- Tak.
Delikatnie przygryzł płatek mojego ucha, ale szybko się odchylił z nieprzeniknionym uśmiechem na ustach.
- Co znaczy ta mina? - mruknęłam, opierając się o jego tors. Poczułam za sobą silne męskie ciało i uśmiechnęłam się na myśl, że tylko ja mogłam sobie rościć do niego prawa. To było takie… pokrzepiające.
- Jaka? Przecież nic nie robię, tylko patrzę.
W lustrze widziałam, jak powoli, niespiesznie obejmuje mnie w talii, nie odrywając wzroku od moich oczu. Nagle odczułam skrępowanie, na myśl, że skupiał się tylko i wyłącznie na mnie. Miałam wiele wad i niekoniecznie chciałam, aby przy tak wnikliwej obserwacji zarejestrował którąś z nich. Trochę spłoszona spróbowałam więc odwrócić się do niego przodem, ale on trzymał mnie mocno, nie pozwalając mi się ruszyć.
- Pozwól mi na siebie patrzeć - mruknął cicho, z ustami przy mojej szyi. Moje zawstydzenie zaczęło ewoluować.
- Ale…
- Nie ma żadnego ale.
Spojrzałam na niego w lustrze. Dobrze, że mnie podtrzymywał, bo nie ręczyłam za swoją stabilność w tym momencie. Bliskość tego mężczyzny utrudniała mi skupienie, nawet jeśli próbowałam się przed tym bronić.
- Już? - spytałam ze ściśniętym gardłem, marząc tylko o tym, aby objąć go za szyję i przytulić.
- Nie wiem. Nigdy mi się nie znudzi ten widok.
Już nie wytrzymałam. Wreszcie znajdowałam się przodem do niego, i stojąc na palcach oplotłam ramionami jego szyję. Nie czekałam długo, aż jego ręce znajdą się na mojej talii, przyciskając mnie do niego jeszcze bliżej.
- Cieszę się, że na tym bankiecie zastępowałaś Sheeiren. - Jego niski głos wibrował przyjemnie. Odsunęłam się lekko, aby mój spojrzeć na jego twarz. - Inaczej moglibyśmy się minąć.
- Zgadzam się.
Nie wiem, czy kiedykolwiek spoglądałam w jego oczy dłużej niż teraz. Ich ciemna i bezdenna czerń przyciągała mnie do siebie. Powoli czułam się w niej jak w domu, jakbym miała mieć ją na wyłączność już do końca życia.
Delikatnie dotknął kciukiem moich ust. Rozchyliłam je instynktownie, a on jakby tylko na to czekał. Pocałował mnie, z dłonią na moim policzku. Powoli, lekko. Z… uczuciem, które przeszło prądem przez całe moje ciało.
- Wcale nie musimy wracać na dół. - Gdzieś w oddali usłyszałam jego słowa, gdy zamglonym spojrzeniem omiotłam jego twarz.
- Sasuke, musimy - jęknęłam, gdy poczułam jego pocałunki na szyi. Wygięłam się do łuk, a pomysł o opuszczeniu tego pokoju coraz bardziej znikał z mojego umysłu.
Ale wróciliśmy, ku wielkiej obrazie Uchihy. Do dziś nie wiedziałam, że miałam w sobie tyle samozaparcia, aby go powstrzymać.
Gdy zeszliśmy na dół jedynie Kirito był nie w sosie. Siedział przy stole i spoglądał na krajobraz za oknem. Pijana Hinata dzierżyła w dłoni kolejną butelkę piwa w pojedynkę tańcząc coś na kształt walca w salonie, a Naruto przyglądał jej się jakby widział ją pierwszy raz w życiu. Nasze zejście wywołało lekkie poruszenie, które polegało na tym, że Kirito wstał z krzesła i poszedł do kuchni bez słowa.
Aj.
Sasuke jakby nie zwrócił na to uwagi.
- Zdążyłem wszystko usmażyć, więc możemy od razu jeść. - Kirito z wielkim talerzem przeróżnego mięcha wparował do jadalni. - I pić. Pić przede wszystkim.
Nie trzeba było nam tego powtarzać. Bez problemu odnaleźliśmy z Sasuke swoje butelki, jak i zabraliśmy się za pochłanianie jedzenia. Szczególnie ukochałam sobie karczek. Nie mogłam się z nim rozstać aż do trzeciego kawałka.
- Naruto? - Hinata przy drugiej kiełbasie nagle odsunęła od siebie talerz i spojrzała na blondyna wręcz ze łzami w oczach.
- Tak?
- Jak my tak możemy? Jesteśmy bezduszni.
Cisza, która zapanowała w pokoju wybrzmiewała już dobre kilka sekund.
- Ale Hinatka, o czym ty mówisz? - Uzumaki wyglądał na szczerze zmartwionego, mimo, że był zupełnie trzeźwy. Jak się okazało brał jakieś leki, przez które alkohol był wyjątkowo niewskazany.
- Mięso, zwierzęta. One są martwe, Naruto - powiedziała tonem, jakby właśnie oznajmiała o nie wiem, śmierci własnych rodziców. - Co my najlepszego robimy? Dokąd zmierzamy? Czy to robimy ma w ogóle sens, skoro zniżamy się do zabijania?
Widelec Sasuke upadł na stół, wydając specyficzny odgłos, gdy odbił się od talerza. Kirito natomiast się zakrztusił.
- Em, Hinatka? Może dać ci wody? - Naruto z tego wszystkiego sam nie wiedział co zrobić.
- Nie, możesz dać mi tylko więcej alkoholu. Nie zniosę tego na trzeźwo.
Od razu podał jej piwo. Doskonale wiedzieliśmy, że nie była trzeźwa. Wszyscy powoli byliśmy pijani prócz Uzumakiego oczywiście, któremu zaczynałam współczuć. Biedak będzie musiał nas znosić z uchlanym wydaniu.
Jakąś godzinę później znajdowałam się już w stadium, gdzie byłam bezgranicznie szczęśliwa, a wszystko było śmieszne. Nawet to jak Sasuke spadała grzywka na czoło, czy to, że jak mrużył oczy, to zawsze lewe bardziej od prawego. Tak mnie to wybornie rozśmieszyło, z powodu, którego konkretnie nie znałam, że nie mogłam przestać się śmiać. Wypiłam co prawda dopiero trzy i pół piwa, ale powoli czułam, że muszę przystopować.
Dziś poznałam zupełnie nową Hinatę. Hinatę, która jest swobodna towarzystwie jakiegoś mężczyzny, a do tego radosna i wyraźnie zadowolona. Nie jest skrępowana, nie boi się czegoś powiedzieć. Nawet żartuje. I to sprośnie. Serio, nie kłamię.
Jednak nigdy nie miała wysokiej toleracji na alkohol, więc gdy skończyła czwarte piwo i wstała, żeby pójść po piąte, po drodze do kuchni po prostu się wywróciła i upadła na posadzkę.
- Hinata! - wrzask Naruto rozniósł się po całym domu.
Blondyn znalazł się przy niej w tempie błyskawicznym. Położył sobie jej głowę na kolanach i próbował złapać z nią kontakt.
- Hinata? Hinatka! Słyszysz mnie? Halo, odbiór. Hinata!
- Wyluzuj, nic jej nie jest - powiedział Sasuke, gładząc mnie po ramieniu.
W moim umyśle trwała walka. Wstać czy nie wstać. To wcale nie proste pytanie.
- Boże, Sasuke! Ona nie żyje!
Faktycznie, Hinata nie reagowała na żadne bodźce. Uzumaki potrząsał nią nerwowo, krzyczał, szczypał. Nic.
Kirito podniósł się i ruszył ku niemu trochę chwiejnym krokiem.
- Cz-czekaj. Ja jej pomogę - powiedział, po czym padł na kolana obok niego.
Włosy Hinaty rozsypały się na udach Naruto, a ona sama była blada i wyglądała jakby naprawdę umarła.
Kurde, przypał.
- Ale co chcesz zrobić? - Naruto patrzył na Kirito podejrzliwie, ale był zdruzgotany. - Sakura, co myśmy zrobili. Ona nie żyje. Po karetkę trzeba dzwonić! Po karet…
Plask.
Wszyscy spojrzeliśmy na Kirito, który z zamyśloną miną spoglądał na swoją dłoń. Pierwszy odezwał się Uchiha.
- No normalnie wziął i zajebał jej z liścia. - W jego tonie słychać było niedowierzanie.
Dla Naruto było to za dużo informacji naraz. Już widziałam, jak chciał wstać i zabić blondyna na miejscu, ale, ku zdziwieniu wszystkich, Hinata zaczęła… chrapać.
- Ha! Mówiłem, że pomogę!
Przy czwartym piwie zaczynałam powoli fruwać. Spoglądałam to na Sasuke, to na Kirito i doszłam do wniosku, że nie wiem, co stałoby się, gdyby jednak uległa zaproszeniu blondyna, wtedy na siłowni. Wszystko mogło potoczyć się zupełnie inaczej. Sama jednak nie wiedziałam, czy tego chciałam.
Uchiha siedział obok mnie na kanapie. Leżałam z nogami wyciągniętymi na jego kolanach i ręką zarzuconą na jego szyję, bawiąc się delikatnie jego włosami. Najwyraźniej mu to odpowiadało, bo nie dostałam żadnego ostrzegawczego warknięcia pod tytułem: zabieraj te łapy. Wręcz przeciwnie czasem specjalnie lekko odwracał głowę, abym podrapała go z drugiej strony.
Hinata wróciła do żywych i lekko przyćmiona siedziała obok Naruto z kubkiem herbaty w ręce. Uzumaki, mimo że jako jedyny tutaj był trzeźwy, bawił się doskonale. Uchiha jakby stracił ten swój unikalny kij w dupie, który miał zawarty w standardowym zestawie i nawet się śmiał w pewnych momentach, w których z wrażenia przestawałam ruszać ręką. On natomiast, gdy poczuł, że proces “drapanie” się zatrzymał, spoglądał na mnie groźnie, a ja szybko wracałam do pracy.
- Jak dobrze było do was wrócić - westchnął Naruto i odchylił głowę do tyłu, wygodnie rozparty na sofie.
- Wcale nie tęskniliśmy - odparł od razu Sasuke, a blondyn spojrzał na niego z urazą.
- Tęskniliśmy młotku, tęskniliśmy. - Kirito uniósł butelkę, jakby wznosił toast i upił łyk piwa. - Mało kto potrafi tak pierdolić głupoty.
- Głupoty?!
- Naruto? - cichy głos Hinaty przebił się przez muzykę, która od niedawna płynęła z głośników oraz spowodował, że Sasuke nie rzucił jakiejś obelgi.
- Tak? - spytał niepewnie Uzumaki, bo od jakichś dwudziestu minut Hinata siedziała cicho jak mysz pod miotłą.
- A kupisz mi jednorożca?
- Jednorożca - powtórzył po niej, aby się upewnić, że się nie przesłyszał.
- Tak. Geralt i Yennefer uprawiali seks na wypchanym jednorożcu, ja też chc…
Naruto zakrył jej usta dłonią, więc słowa zmieniły się w bełkot, a my nie dowiedzieliśmy się, co Hyuuga próbowała powiedzieć.
- Seks? Hinatka, coś ty. - Uzumaki zaczerwienił się i, gdy dziewczyna umilkła, zażenowany podrapał się po karku. - To nie czas na rozmowy o takich rzeczach.
- Nie chcesz? Nie podobam ci się?
Parsknęłam pod nosem, spoglądając na lekko zszokowanego Sasuke. Co też mózg pijanej kobiety robił z jej ego. Na pewno wszystko odbierał jako negatywne, przez co przyćmiona Hinata ubzdurała sobie coś, czego nie było.
- Co proszę? - Naruto nie miał zielonego pojęcia, co poszło nie tak, a widziałam to na jego twarzy, ten obraz totalnego zagubienia.
- Normalnie, to bym ci tego nie powiedziała, ale upiłeś mnie i…
- Ja cię upiłem?!
- A kto inny? Hep. - Hinata zamknęła oczy, mocno próbując utrzymać głowę w pionie. - To tyś mnie na złą drogę sprowadzi...
- Sasuke, chodź do auta. Nie przynieśliśmy wszystkiego z bagażnika - rzucił Kirito, a Uchiha wstał i zdecydowanie przytłoczony toczącą się tutaj rozmową, poszedł za nim bez słowa.
Było mi obrzydliwie gorąco. Alkohol wręcz parował w pomieszczeniu, a ja nie marzyłam o niczym innym, jak o powiewie świeżego powietrza. Korzystając z okazji, że Sasuke i Kirito zniknęli na chwilę na dworze, a Hinata i Naruto skutecznie zajęli się sobą na kanapie, cichaczem wymknęłam się na taras, konfiskując po drodze bluzę Sasuke. Noc była nieco chłodna, ale za to bardzo orzeźwiająca, dzięki czemu moje pijaństwo lekko się ustatkowało. Już nie kręciło mi się w głowie, w brzuchu nie miałam helikoptera. Uznałam to więc za osobisty sukces.
Oparłam się łokciami o balustradę. Zapatrzona na szczyty oświetlone blaskiem księżyca, który górując wysoko na niebie stwarzał wrażenie, jakby patrzył na wszystko z osądem, westchnęłam. Zamknęłam w dłoniach mankiety bluzy, nie pozwalając zimnu dostać się do środka.
To dzisiejsze spotkanie było naprawdę miłe. Chociaż na jeden wieczór staliśmy się grupą znajomych, którzy wyjechali na weekend się pobawić. Napawało mnie to swoistym szczęściem, lecz uczucie niepokoju, skryte gdzieś głęboko w sercu wciąż raniło je jak cierń, nie dając o sobie zapomnieć. Każde dobre zdarzenie było poprzedzane niepewnością. Zawsze stała ona o krok od wszystkiego. Teraz było podobnie. Podobno po zmierzchu zawsze wychodzi słońce, jednak coś wreszcie musi je przyćmić, aby ponownie mogło wzejść. Tuż pod skórą czułam, że nie tylko na niebie czaiła się teraz ciemność.
- No, Sakura - mruknęłam do siebie, próbując uspokoić czkawkę. - Konkret głębokie to było.
Spuściłam głowę między ramionami. Starałam się zachować pion, bo jakby to powiedzieć, promile w mojej krwi właśnie odezwały się z podwójną siłą, skutecznie zaburzając pracę mojego błędnika. W efekcie zaczęłam się zastanawiać, czy gwiazd na niebie było tak dużo już wcześniej, czy nagle ich ilość drastycznie się zwiększyła, a to nie zwiastowało nic dobrego.
Zaczęłam mamrotać do siebie losowe zwroty, aby zachować przytomość i nie narobić sobie wstydu. Musiałam niedługo o własnych siłach wrócić do środka. W końcu miałam honor!
- Nie ufać kapibarze i legwanowi, zważać na pstrąga czającego się w buszu…
- Sakura?
Usłyszałam czyjś głos, ale bałam się, że to zwidy, więc kontynuowałam.
- Pstrąga, który może być też gołębiem.
- Sakura.
Spojrzałam za siebie i rozpoznałam w męskiej sylwetce Kirito, który patrzył na mnie krytycznie, lecz tylko przez moment. Wyglądał jakby chwilę nad czymś myślał, po czym doszedł do wniosku, że to bez sensu, więc pokręcił głową ze zrezygnowaniem i zbliżył się do mnie.
- Wszystko w porządku?
- Nie ufaj kapibarze i legwanowi - odparłam całkiem serio, ale on rzucił mi spojrzenie pełne dystansu. W końcu byłam pijana. Mogłam mówić, co mi się rzewnie podobało. - I Zważaj na pstrąga czającego się w buszu. Pstrąga, który może być gołębiem, hep. - Szybko zasłoniłam usta, ale Kirito nie uszła moja pijacka czkawka. Szlag by to…
- Nieźle poniósł melanż, co? - Stanął obok i tak samo jak ja oparł się o poręcz.
- Nawet jeśli - burknęłam, skupiając się na zachowaniu treści swojego żołądka tam, gdzie powinna pozostać. - To co?
- Nic, nic. Przyszedłem tylko sprawdzić,  czy nic ci nie jest. - Uniósł spojrzenie w niebo. Był cholernie przystojny w tym świetle, hep. Czemu za pierwszym razem, jak go spotkałam mi to umknęło?
Cholera, w sumie nie umknęło. Spanikowana uciekłam do samochodu Hinaty.  
- To nic mi nie jest - odparłam ostrożnie, choć miałam wrażenie, że wyglądałam jakbym była pijana w sztok, a ja tylko miałam lekki problem z utrzymaniem równowagi. To przecież jeszcze nie dno dna.
- Spoko, to wracam.
- Czekaj.
Kirito zatrzymał się w półkroku, ale pod naporem mojego pijanego wzroku powrócił do poprzedniej pozycji.
- Tak?
Jego chmurne oczy nikły w ciemności. Dopiero, gdy lekko skręcił głowę i dotarło do nich księżycowe światło, rozbłysły niczym stal. Wpatrywały się we mnie pewnie, choć z zaciekawieniem. Poczułam jak kręci mi się w głowie, lecz sztywno trzymałam się barierki, dzięki czemu nie czułam się gorsza.
- Jak bardzo jesteś pijany?
Roześmiał się i przeczesał włosy dłonią.
- Całkiem całkiem, choć średnio to po mnie widać.
Jego muskularne ramiona wyraźnie rysowały się pod koszulą, gdy tak się pochylał. Zaczęłam się zastanawiać jak to się stało, że mu odmówiłam, kiedy zaproponował mi spotkanie, od razu gdy mnie poznał. Jeśli dobrze pamiętałam, to określiłam go jako podstępnego kobieciarza, który chciał tylko zaciągnąć mnie do łóżka, a potem… a potem w sumie poznałam Sasuke.
- Nadszedł Kirito czas szczerości, rozumiesz.
Znów się zaśmiał, jednak tym razem zobaczyłam w nim mniej opanowania, jakby faktycznie był jednak troszkę, troszeczkę, no ociupinkę najebany, hep. Ujrzałam dosłownie światło w tunelu.
- Szczerości powiadasz.
- Tak powiadam.
- Więc co chciałabyś usłyszeć.
- To zależy od tego, co chciałbyś mi powiedzieć, hep.
Już przestałam udawać, że nie miałam tej cholernej czkawki. Bo, kurna, miałam.
- Jak to jest, że raz jesteś takim dupkiem, a raz jesteś całkiem znośny?
Ha! Zapytałam! Co mi tam. Przecież prawie na pewno nie będę tego pamiętać.
- Zależy co kwalifikujesz jako bycie dupkiem - odparł po chwili, na co przewróciłam oczami.
- No to, że mnie całujesz kiedy chcesz, naaa przykład! - Machnęłam mu palcem przed nosem, ale on tylko zamknął moją dłoń w swojej, po czym delikatnie odsunął od siebie.
- Gdybym robił to kiedy chciał, zdarzałoby się to zdecydowanie częściej - mruknął, po czym, co zaskakujące, puścił mnie i wręcz delikatnie się odsunął.
- Wyjaśnij. - Zaplotłam ramiona na piersi, i wojowniczo stojąc szeroko na nogach spojrzałam na niego.
- Jestem pijany, nie oczekuj ode mnie monologu.
- Chcę tylko odpowiedzi.
- Ale żeby ci to przedstawić, musiałbym pierdolnąć niezłą inwokację - prychnął, na co zmarszczyłam brwi.
- Inwokacja charakteryzuje się tym, że coś rozpoczyna.
- Nie masz nawet pojęcia, jak pięknie można zaanonsować początek końca.
- Będziesz teraz rzucał ckliwymi wiązankami?
- Lepsze to niż “nie ufaj kapibarze i…
- Dobrze, już dobrze - burknęłam i wzięłam głęboki oddech. - Próbowałam sobie jakoś ułożyć w głowie to, co ostatnio mi powiedziałeś.
- Czyli co?
- No mniej więcej to, że z jakiegoś powodu doszedłeś do wniosku, że nagle się mną zainteresujesz.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - Odwrócił się i oparł plecami o balustradę, patrząc na mnie z politowaniem. - Przecież ci powiedziałem, że to wcale nie było “nagle”.
- Hola hola, amigo. Dla mnie to było nagle.
- Tylko dlatego…- Urwał, jakby w ostatnim momencie ugryzł się w język.
- Dlatego, że co?
- Nie zastanawiało cię, dlaczego miałbym się bawić całą noc z zupełnie obcą laską, a potem odwozić ją do domu taksą? - Uniósł pytająco brew, jakby miał zaraz wyjawić mi największą oczywistość tego świata.
- Dalej, oświeć mnie.
- Najpierw ją zlałem, ale przypadkiem usłyszałem, jak rozmawia o “głupiej Sakurze” z jakąś inną laską. Prawdopodobieństwo, że to ty było zupełnie znikome, a jednak. - Rozłożył dłonie. Jego twarz wyrażała znudzenie, jakby przed sobą te słowa ćwiczył już co najmniej milion razy. - Musiałem jednak dotrzymać Ino towarzystwa do końca, aby móc ją odwieźć. Idąc tym tropem dowiedziałem się nawet gdzie mieszkasz. Pech chciał, że byłem na antybiotykach. Upiłem się maks szybko, przez co nie miałem zielonego pojęcia jaki był twój adres. - Słuchałam go coraz uważniej i zaczęłam żałować, że w ogóle spytałam. - Zanim znalazłem tego taksówkarza minęło trochę, ale byłem zdeterminowany. Szczerze mówiąc planowałem wysłać ci ogromny bukiet tulipanów…
- Wolę róże - przerwałam mu w zamyśleniu. - Ale mów dalej.
- Ale, aby to zrobić musiałem chodzić od mieszkania do mieszkania, aby się dowiedzieć, które było twoje. Kiedy wreszcie to ty mi otworzyłaś, udałem pijanego kretyna, który szuka Ino, a szczerze mówiąc, to szukałem drogi do ciebie.
Głośno wypuściłam z siebie powietrze.
- Dobrze, powiedzmy, że ci wierzę - powiedziałam powoli, przytwajając wszystkie informacje. - Ale to niczego nie tłumaczy.
- Jest jeszcze reszta historii.
Wyglądał na rozluźnionego, jakby z każdym wypowiedzianym słowem było mu łatwiej wyrzucać z siebie kolejne.
- Czekam.
- Pamiętasz, jak “przypadkiem” byłem na bankiecie Rotzy? Jak “przypadkiem” spotkaliśmy się w klubie?
- Mniej więcej.
Coraz więcej ostrożności wkradało się do mojego umysłu. Ostrożności, ale i strachu, że mógł przedstawić mi całkiem sensowne argumenty.
- Nie było to przypadkowe. - Rzucił mi półuśmiech, w którym było wyjątkowo dużo smutku. Jak na uśmiech, rzecz jasna. - Uznajmy, że wtedy też stało się “coś”, przez co musiałem zrezygnować ze wszystkich planów wobec ciebie.
- Nie rozumiem - odparłam trochę skołowana. - Przyszedłeś potem do mnie do pracy z Naruto, chcąc, abym umówiła cię z Ino i…
- Poszedłem tam tylko z dwóch powodów. - Odwrócił się w moją stronę i pochylił, zbliżając się niebezpiecznie, przez co traciłam resztki pewności siebie. - Pierwszy był taki, że mogłem cię spotkać, a drugi taki, że Naruto potrzebował wsparcia. Sam by do ciebie nie przyszedł.
Patrzyłam na niego z bliska. Jego oczy zdawały się być matowe. Już nie lśniły jak wcześniej, nie patrzyły na mnie z lekką przewagą. Teraz były pełne smutku.
- Więc co się stało, że zupełnie mnie zignorowałeś, po czym nagle, wtedy… - zamilkłam na chwilę, doskonale pamiętając ten pełen napięcia pocałunek, który do dziś wyzwalał we mnie dreszcze. Ekscytacji? Strachu?
Kirito prychnął i wyprostował się, jakby tłumił w sobie dawno skrywaną złość.
- O to już musisz spytać Sasuke.
Zmarszczyłam brwi.
- Co on ma do tego?
- Wszystko - odpowiedział bez wahania. - On ma do tego dosłownie wszystko - dodał gorzko po chwili i wsadził ręce w kieszenie.
Nie wiedziałam co o tym myśleć. Nie tego się spodziewałam, totalnie nie tego. Przez alkohol odczuwałam wszystko zdecydowanie intensywniej, choć to zaskoczenie wpływało na mnie falami, które niebezpiecznie zbliżały się do rozmiaru tsunami, a mogło nieść to za sobą jedynie straty.
- I co ja mam z tym zrobić? - mruknęłam, doprawdy nie mając pojęcia, co powinnam powiedzieć. - Jesteś jego przyjacielem, ja… ja nie wiem.
- Wszystko zależy od ciebie. - Wzruszył ramionami, choć doskonale po nim widziałam, że sam mocno odczuł wagę wypowiedzianych słów. - Ja już odsłoniłem swoje karty. Nie mogę powiedzieć, że cię kocham, ale chciałbym, Sakura. Po stokroć bym chciał.
Stałam na przeciwko niego w zupełnym bezruchu. Znów mnie zaskoczył. Nikt mu nie pozwalał mówić takich rzeczy!
- Może źle to zabrzmi, ale nie wiem, co jest w tobie tak wyjątkowego, że chcąc cię odnaleźć nawaliłem się jak świnia z twoją koleżanką, aby poznać twój adres. - Wyciągnął dłoń, jakby chciał mnie dotknąć, ale w ostatnim momencie się powstrzymał. - Grałem ostatnio trochę nieczysto, ale… ale nie miałem innego pomysłu. Przez tyle czasu musiałem udawać, że cieszę się z twojej relacji z Sasuke, że czekałem tylko kiedy zwariuję. A potem się mną zajęłaś, niechcący zrobiłem ci krzywdę - mówił coraz szybciej i szybciej, jakby ta część przemowy nie była zaplanowana. - Podobno, gdy czegoś się mocno pragnie, to osoba, której to dotyczy się orientuje, lecz ty… dosłownie jak do ściany. Nie zwracałaś na mnie uwagi.
- A dlaczego miałabym? - Uniosłam lekko ręce, nie bardzo wiedząc, co z nimi zrobić. - Spójrz na to z mojego punktu widzenia. Poznajemy się, otwarcie ze mną flirtujesz, chcesz mnie gdzieś zaprosić, po czym okazuje się, że jesteś przyjacielem faceta, z którym zaczęłam się spotykać i po prostu nikniesz gdzieś w akcji, zupełnie nie dając mi znać, że czegokolwiek ode mnie oczekujesz.
- Ciężko to robić, gdy ma się związane ręce - odparł chłodno, jakbym go uraziła.
- Dlatego postanowiłeś mnie pocałować? - spytałam z przekąsem, choć w środku trzęsłam się jak galareta.
- Szczerze mówiąc kontrolowały mnie jeszcze ziółka, którymi nafaszerował mnie Sasuke i byłem w stosunku do ciebie zdecydowanie bardziej odważny, niźli byłbym na trzeźwo. Okazało się, że nie zrugałaś mnie jakoś bardzo, nie pobiegłaś od razu do Uchihy, więc doszedłem do wniosku, że sprawdzę, do czego mnie to zaprowadzi.
- I oto jesteśmy tutaj - szepnęłam, a on uśmiechnął się szczerze. Jego uśmiech działał na mnie kojąco, uspokajał, a jednocześnie intrygował. Zacnie dziwna mieszanka.
- Tak. Ja sam, a ty w związku z moim przyjacielem.
- Brzmi jak z jakiejś brazylijskiej telenoweli - podsumowałam bez ironii.
- Od dziś zaczynam szanować aktorów, którzy w nich występują. Nawet granie czegoś takiego musi być męczące.
- Ale, czy ja dobrze zrozumiałam? - Potarłam dłonie, bo było mi już cholernie zimno. Nie mogłam jednak przerwać tej rozmowy w połowie. - Po prostu z jakiegoś powodu nagle odpuściłeś, choć to wcale nie prawda?
- Coś w tym guście.
- Masz pojęcie, jak absurdalnie to brzmi? - mruknęłam, a on dotknął mojego policzka, skupiając tym na sobie moją uwagę. Miał bardzo ciepłą skórę. W porównaniu z moją lodowatą tworzyła przyjemny dysonans.
- Masz pojęcie, jak absurdalnie się czuję, latając wokół was jak francuski piesek, który patrzy na najlepszą kość, ale musi oddać ją kumplowi?
- Chwila, jak to oddać kumplowi?
- Lalala, ja nic nie powiedziałem, lalala.
- Kirito!
- No co?
- Wytłumacz!
- Spytaj się swojego chłopaka. - Uniósł moje dłonie do swoich ust i ucałował je, gdy ja miałam ochotę wydrapać mu oczy.
- Żebyś wiedział, że to zrobię!
- Czekam.
Byłam zdeterminowana, żeby to zrobić. Czas mijał, a Sasuke nawet o krok nie przybliżył się do powiedzenia mi prawdy. Do tego stadium mojego upojenia alkoholowego był już wystarczająco wysoki, aby móc zapomnieć go o to spytać. Kirito jednak przypomniał mi, jakie ultimatum złożyłam dziś Sasuke, a którego on nie wypełnił. Nie chciałam robić za Kopciuszka, ale północ zbliżała się wielkimi krokami.
Blondyn nie poszedł za mną. Został na tarasie wpatrzony w krajobraz. Ja natomiast weszłam do środka i zdziwiłam się, gdy spostrzegłam tam jedynie Uchihę.
- Gdzie poszli?
- Na górę, Hinata się źle poczuła.
Jego ton był pełen napięcia i złości. Skupiłam uwagę na jego właścicielu, który oddychał nierówno i zaciskał pięść zdrowej ręki. Stał tyłem do mnie, przez co nie widziałam jego twarzy.
- Musimy porozmawiać - powiedziałam, a on zaśmiał się cicho, lecz nie było w tym nic z radości.
- Idź porozmawiaj z Kirito - rzucił przez ramię i podszedł do okna.
Zmrużyłam powieki, czując jak i we mnie narasta gniew.
- Przyszłam porozmawiać z tobą.
- Nie mam ochoty.
- Nie interesuje mnie, czy ją masz czy nie. - Zbliżyłam się do niego, lecz on nawet nie odwrócił głowy w moją stronę. - Chciałam ci jedynie przypomnieć, że jeśli nie wyjawisz mi prawdy, więcej mnie nie zobaczysz. - Sasuke zastygł na moment, przestał nawet oddychać. - Ale widzę, że nie robi ci różnicy, czy będę przy tobie, czy nie. - Walczyłam z sobą, aby nie zadrżał mi głos. Przez alkohol byłam w stanie powiedzieć mu wszystko, co chowałam w sobie do tej pory. I miałam zamiar to zrobić.
- Tego chcesz?
Rozzłościł mnie tym pytaniem. Próbował zrzucić na mnie winę, mnie nią obarczyć, gdy ta w całości należała do niego?
- A od kiedy, do cholery, interesujesz się tym, co chcę?
Wypowiedzenie tych słów sprawiło mi ból, lecz skamieniałam, gdy zwrócił się ku mnie, a w jego oczach nie ujrzałam nic prócz pustki, której nie znałam. Jakby nie było w niej dla mnie miejsca. Ani teraz, ani nigdy.
- Masz rację, najwyraźniej jakoś mi umykały twoje zachcianki.
- Zachcianki?! - krzyknęłam, popychając go, nie mając innego pomysłu na to, aby do niego dotrzeć.
- A jak inaczej to nazwiesz?
Dobrze wiedziałam co robił. Próbował mnie od siebie odsunąć. Kolejny raz zamiast zwalczyć problem wolał udać, że go nie było. Tylko tym razem nie mogłam na to pozwolić, bo to ja sama nim byłam.
- Nie poznaję cię - powiedziałam już spokojniej, na co on tylko posłał mi pełne litości spojrzenie.
- Jak miałaś mnie poznać przez tak krótki czas?
Co mu odbiło? Czemu się tak zachowywał? Nic nie rozumiałam.
- Sasuke, dobrze się zastanów, co do mnie mówisz.
- Daj mi spokój. - Machnął ręką, jakbym była nic niewarta i ponownie się odwrócił.
- Tchórz - prychnęłam.
Jego zachowanie było poniżej krytyki. Stałam tuż obok niego, bliżej niż metr. Mogłam go dotknąć. A on mimo to wolał mnie okłamywać, niż chociaż raz wyjawić mi prawdę.
- Co powiedziałaś?
- Tchórz. Jesteś zwykłym tchórzem.
Podziałało. Uchiha odwrócił się do mnie.
Tym razem widziałam w jego oczach furię, której się przestraszyłam, której nie znałam. Jego oblicze wydawało się być wypełnione wściekłością, choć coś nakazało mi zauważyć tam też strach. Ja sama cholernie się bałam. Alkohol powodował, że miękłam. Coraz bardziej chciałam jedynie wpaść w jego ramiona i znów poczuć, że jestem tam, gdzie powinnam być już dawno. Bo tym dla mnie był - ostoją, której długo szukałam, mimo że sam był mocniej niestabilny niż ja. Uświadomiłam to sobie niedawno, bo robiłam to stopniowo, ale wśród wszystkich zawirowań i niebezpieczeństw jakie spotkaliśmy na drodze, znalazłam przy nim… spokój. Bo coś w głębi serca nakazywało mi myśleć, że ktoś się o mnie martwi, że komuś na mnie zależy, że ktoś mnie… kocha.
Nie wiem, czy byłam w stanie unieść ciężar tego błędu.
- Ja jestem tchórzem? - syknął i zbliżył się.
Czułam jego ciepły oddech na swoich ustach. Drżałam na całym ciele, gdy z czystą furią, ale i żalem wpatrywał się we mnie, czekając aż coś mu odpowiem. Ja jednak zaniemówiłam.
- Przynajmniej nie spotykam się za twoimi plecami z twoją przyjaciółką - warknął, a we mnie wstąpiły nowe siły, jakby odblokowane jego słowami.
- Co ty insynuujesz?
Zacisnęłam pięści, nie wiedząc, co zrobić z nagle nagromadzoną w sobie energią. Miałam jej tak wiele, że mogłabym góry przenosić, a nie potrafiłam wreszcie dowlec jednej rozmowy do końca.
- Sakura, w co ty grasz? Chcesz, żebym o ciebie walczył? O to ci chodzi? Słyszałem waszą rozmowę na tarasie. - Zjeżyłam się. - Z czym do mnie od razu nie pobiegłaś, co? Co przede mną ukryłaś?
- Chyba nie zamierzasz teraz wywoływać we mnie wyrzutów sumienia.
- Oh, czyli coś jednak było tak?
Odsunął się i wziął kilka głębokich wdechów.
- Nie wierzę - mówił cicho, do siebie. Jakby zapomniał, że ja tu w ogóle byłam. - Tuż obok mnie. Jak mogłaś?
Miałam wrażenie, że rzucił mi te słowa prosto w twarz.  Zabolały jak policzek. Może na nie zasługiwałam? Może faktycznie mi się należało. Jednak czy to cokolwiek zmieniało? To nadal on zadawał pytania i wygłaszał pretensje.
- To jak ty możesz mi to ciągle robić?! - wrzasnęłam, mając tego wszystkiego serdecznie dosyć. - Ciągniesz mnie za sobą tylko w większe bagno, a ja nawet nie wiem po co, dla kogo i dlaczego! Nie widzisz, że powoli rujnujesz mi życie?!
- Więc odejdź - odpowiedział natychmiast. Jakby nawet się nad tym nie zastanowił.  Wszystko, abym tylko dała mu spokój.
- Bez odpowiedzi? Nie ma mowy - warknęłam, ponownie się do niego zbliżając. - Kim ja dla ciebie jestem, co? Kim ja dla ciebie, do cholery, jestem?!
Poczułam łzy pod powiekami, ale nie pozwoliłam dać się ponieść emocjom na tyle, aby się przed nim teraz rozryczeć. To tak, jakbym drugi raz spoliczkowała się sama. Jakbym wywiesiła białą flagę, przed rozpoczęciem prawdziwej walki.
- Teraz? Chyba nikim.
Zatrzymałam się. Spanikowana, zraniona. Jak mógł mnie tak krzywdzić… Doskonale wiedział, jak mnie to zaboli. Byłam pewna! A mimo to nie zawahał się. Wbił mi sztylet prosto w plecy, wręcz z uśmiechem, w którym byłam przecież zakochana, który właśnie zmienił się w koszmar.
- Jak nisko masz zamiar jeszcze upaść, Uchiha?
Usłyszałam za sobą głos Kirito. Był pewny siebie, jakby miał jakiegoś asa w rękawie, który drastycznie odwróciłby przebieg kłótni. Ja jednak już nie wiedziałam, czy ta sytuacja miała jakiekolwiek szczęśliwe zakończenie.
- Nie mieszaj się do tego. - Sasuke obrzucił go pogardliwym spojrzeniem i ruszył w stronę schodów.
- Znowu chcesz uciec? - Kirito poczęstował go tonem przesiąkniętym ironią. - Miała rację, gdy nazwała cię tchórzem.
- Nic ci, kurwa, do tego!
- Wręcz przeciwnie.
Blondyn podszedł do mnie i stanął obok. Widziałam go kątem oka. To, co wyczyniał teraz Sasuke zadziałało na mnie zbyt mocno. Miałam wrażenie, że cały alkohol, który wcześniej dodał mi odwagi, teraz jakby zniknął. Było mi przeraźliwie zimno.
- Myślę, że to czas, żebyś powiedział jej kilka rzeczy.
Sasuke zatrzymany w półkroku patrzył na Kirito nienawistnie. Była to najczystsza forma nienawiści, jaką kiedykolwiek widziałam. Przeraziła mnie.
- Nie tobie o tym decydować.
- W przeciwnym razie ja jej powiem.
- Nie zrobisz tego.
- Bo?
I na to pytanie Sasuke nie potrafił odpowiedzieć przez kilkanaście sekund. Bo co? Bo obiecał? Bo krył przez tyle lat coś, co teraz sprawiało mi tylko ból?
- Nie dość, że na nią nie zasługujesz, to nawet nie próbujesz tego zmienić.
Kirito mówił spokojnie, opanowanie i bez pośpiechu. Sasuke natomiast odpowiadał mu gwałtownie, z wyrzutem, wręcz z krzykiem. Teraz jednak zamilkł i widziałam, że nie mógł się powstrzymać, żeby w coś nie uderzyć.
- I postanawiasz mówić mi to ty, który spotykałeś się z nią za moimi plecami?
Kirito prychnął. Chyba zachowanie Sasuke też powoli zaczynało go przerastać.
- Chciałem, Uchiha. Naprawdę chciałem. - Spojrzeli sobie w oczy, jakby jeden drugiemu rzucał wyzwanie. Nie było mowy o remisie. - Ale za każdym razem mnie odtrąciła.
Sasuke przeniósł na mnie swój wzrok, ale nie miałam siły by mu odpowiedzieć. Czułam, jak kulę się w sobie, jak tracę rezon i poddaję się, godząc się na to, co dzieje się dookoła.
- Nawet nie jest ci wstyd, gdy mówisz mi to prosto w twarz. - Uchiha odwrócił się ku nam i spojrzał ze wstrętem. - Miałem cię za przyjaciela.
- Ja ciebie też. - Odpowiedź Kirito była natychmiastowa.
- W czym ja ci zawiniłem? Nie zrobiłem nic przeciwko tobie.
- Naprawdę nie masz tyle honoru, żeby się przyznać? - Blondyn uniósł wyżej głowę, a ja spojrzałam na niego z przestrachem. Sasuke zmrużył oczy, wstrząsnął nim dreszcz. Czułam jak podsycana temperatura zaraz osiągnie maksimum.
- Obiecałem ci, że będę trzymał się z daleka od Sakury pod jednym warunkiem. Pod jednym warunkiem, Uchiha.
- Warunek ma się dobrze.
- Halo! - krzyknęłam, skupiając na sobie ich uwagę. - Ja tu jestem! Jaka obietnica, jakie trzymanie się z daleka. Macie mi to oboje wytłumaczyć.
Zebrałam się w sobie, aby się odezwać i cholernie się bałam tego, co mogę teraz usłyszeć.
- Dalej, Sasuke. Opowiedz jej - syknął Kirito w stronę bruneta.
- Zamknij się i nie wkurwiaj mnie. Szanuj tym samym swoją mordę, bo masz tylko jedną.
- A co? Uderzysz mnie?!
Oboje zaczęli się do siebie zbliżać. W dobrym momencie stanęłam między nimi, obojgu kładąc ręce na piersiach, aby się nie pozabijali. Oczywiście do momentu, aż nie poznam odpowiedzi. Potem, niech robią ze sobą co chcą.
- Pamiętasz Sakura, jak opowiadałem ci o Mebui?
Gdy Kirito się odezwał, nacisk ze strony Sasuke zelżał.
- Co jej powiedziałeś?
- Prawie wszystko.
Mierzyli się spojrzeniami, a ja zwróciłam się ku blondynowi, chcąc, aby kontynuował. Zabrałam też ręce i cofnęłam się o krok.
- To jak “umówiliśmy się”, że oboje damy sobie z nią spokój. O tym, jak jeden z nas złamał daną drugiemu obietnicę.
- Byliśmy gówniarzami! Ile my mieliśmy lat?! - Sasuke wyrzucił ręce, po czym natychmiast się skrzywił. Ból w złamanym nadgarstku musiał mu mocno dokuczać, bo na jego twarzy pojawił się krzywy grymas.
- A teraz ile mamy, co?
Kirito był przekonany o własnej racji, na co Sasuke się bronił. Próbował odpierać jego ataki, lecz miałam wrażenie, że coraz poważniej przegrywał. I to na moich oczach.
- Wystarczająco.
- Wystarczająco, aby znów umówić się co robimy w kwestii jednej kobiety? - Blondyn zaśmiał się, ale w jego oczach pozostał smutek. - Tym razem mieliśmy grać czysto. Mebui wybrała mnie, choć to ty złamałeś warunki.
Kolejna wzmianka o dziewczynie, której nigdy nie poznam, zmieniła coś w Sasuke. Stracił trochę na wściekłości, zaczął wręcz słuchać słów przyjaciela. Wciąż jednak wyglądał jak zranione zwierzę, ciągle gotowe do ataku.
- Tylko, że ona odeszła dawno temu. - Zdławiony głos Uchihy wyrwał się z jego krtani, jakby przeciwstawiając się resztkami sił.
- Wiem o tym zdecydowanie lepiej niż ty.
- Więc po co do niej wracasz?
Gołym okiem widziałam… nie wiedziałam jak to nazwać. W końcu oboje ją kiedyś kochali, jeden z nich miał ją za żonę. Tylko co to miało związanego ze mną?
- Po to, żeby uświadomić ci, że nie pozwolę ci drugi raz zrobić z siebie kretyna. - Sasuke chyba nie rozumiał, o czym mówił Kirito. Ten jednak nie przerywał. - Kiedyś powiedziałeś, że “odstąpiłeś mi Mebui”. Prawda była taka, że ona cię po prostu nie chciała. Nie mogłeś nawet kiwnąć palcem, bo to ona podjęła decyzję. - Uchiha spiął ramiona. Ostatkiem sił powstrzymywał się, aby się nie nie odezwać. - Teraz ja “odstąpiłem ci Sakurę”. Z tą jedynie różnicą, że ona nie miała tego wyboru.
- Co wy mi chcecie powiedzieć? - szepnęłam, chyba powoli pojmując prawdę.
- Martwiłem się o ciebie. Bałem się, że popadniesz w pracoholizm, że zaprzyjaźnisz się z wódą, jak twój ojciec. - Kirito nie zwracał na mnie uwagi. Wciąż kierował swoje słowa ku Sasuke. - Wtedy też powiedziałeś o dziewczynie, dla której mógłbyś to wszystko rzucić. To twoje słowa, Uchiha. - Przyłożyłam dłoń do ust, modląc się, aby choćby nie jęknąć. - Pomyślałem, że zasługujesz, aby poznać to, co ja miałem z Mebui. Coś jak szczęście, jak miłość. - Blondyn znów dziś zaśmiał się smutno, a Sasuke nawet nie drgnął. Słuchał tego jakby zrozumiał, że nie da się przed tym uciec. - Postawiłem ci jeden warunek. Jeden, cholerny, warunek i… i po prostu wpakowałem ją w twoje ramiona. Zaufałem ci, że drugi raz nie zdradzisz mnie jak podrzędny łgarz. Przeliczyłem się.
- Wy się po prostu… - nie chciało mi to przejść przez gardło - dogadaliście się, który mnie “weźmie”? - Nie wierzyłam w to co się działo. To było zbyt absurdalne. - Jakbym była zabawką na targu, a któryś z was sobie mnie wcześniej zaklepał.
Żaden się nie odezwał.
- Co masz mi do powiedzenia? - Zaczęłam iść w stronę Sasuke, który ze spojrzeniem wbitym w podłogę stał w miejscu. Bezbronny na to, co chciałam mu powiedzieć. - Co masz mi, kurwa, do powiedzenia?! - wykrzyczałam mu w twarz, raz po raz uderzając go rękoma w tors. - I to mi zarzucasz krętactwo i kłamstwa? Mi?! - Uniosłam jego brodę, aby spojrzeć mu w oczy. W moich majaczyły już łzy, bezsilność przemawiała przez każdą komórkę mnie, która czuła się niechciana i porzucona. - Co wy sobie myśleliście?! - To rzuciłam też pod adresem Kirito. - Kim ja dla was obojga jestem?! Jakąś cholerną nagrodą?
Zaczęłam się powoli cofać. Chciałam stąd zniknąć. Uciec.
- Sakura…
- Nawet do mnie nie mów. - Przerwałam blondynowi, który wyciągnął dłoń w moją stronę. - Jakie jeszcze decyzje za mnie podjęliście? A szczególnie ty, Uchiha? - Zmrużyłam powieki, czując jak ciężar wszystkiego przygniata mnie zbyt mocno. - Co jeszcze zrobiłeś, żeby mnie “chronić”? Przed czym ty mnie chronisz, do kurwy nędzy! Bo powinieneś chyba zacząć bronić mnie przed samym sobą.
W pokoju zapadło milczenie. Słyszałam jedynie swój przyspieszony oddech i żal, który miałam ochotę wręcz wykrzyczeć, który wylewał się ze mnie, przepełniał mnie tak bardzo, że nie potrafiłam sobie z nim poradzić.
- Jeszcze ustaliliście sobie jakieś warunki - dodałam cicho, po raz ostatni próbując postawić się na ich miejscu.
- Skoro mówimy o wszystkim, jest coś jeszcze o czym powinnaś wiedzieć. - Zachrypnięty głos Kirito wywołał we mnie ciarki.
To mogło być jeszcze gorzej?
- Przepraszam, Sasuke, ale ranisz tym nie tylko mnie, ale i ją - powiedział, po czym podał mi telefon.
Uchiha od razu zaczął iść ku nam, z niedowierzaniem wypisanym na twarzy, widząc swój telefon w moich rękach.
- Sakura, oddaj to.
- Przejrzyj rejestr połączeń - rzucił Kirito, zatrzymując bruneta.
Jak zamroczona nacisnęłam słuchawkę w lewym rogu ekranu. To, co tam zobaczyłam było dla mnie tak abstrakcyjne, że wręcz czułam, jak mdleję. Zatoczyłam się lekko do tyłu, próbując sobie przypomnieć, jak się oddycha.
- Sakura. - Głos Sasuke zmienił się w proszący, ale ja już nie słuchałam. Kirito trzymał go za ramiona, odcinając ode mnie i byłam mu za to wdzięczna.
Imię, które kołatało mi się po głowie, nie dawało mi spokoju. Nie pozwalało mi racjonalnie myśleć.
Cynthia.
Cynthia.
Cynthia.
- Wycofałem się, bo obiecałeś, że urwiesz kontakt z tą suką. - Kirito odepchnął Sasuke, a ten uderzył plecami o ścianę. Miałam wrażenie, że patrzyłam na to w zwolnionym tempie. - A nie miałeś nawet tyle honoru, aby nie dopuścić do ich spotkania. Ty przyjechałeś po tę szmatę w jej towarzystwie. Mi już zapomniałeś o tym wspomnieć, nie?!
Cynthia.
- Po co się w to mieszałeś?! - Krzyk Sasuke był rozpaczliwy. Wiedział, że nie miał już żadnej linii obrony. Poległ. A wraz z nim wszystko, co do niego czułam. Miałam wrażenie, że odcinam się od wszystkiego, co mnie otacza. Jak obojętnieję, jak robi mi się przeraźliwie zimno.
- A jak długo chciałeś ją jeszcze okłamywać?! Miałem dalej stać i patrzeć, jak ją narażasz i robisz z jej życia farsę?! I to wszystko dla tej suki?!
Głowa blondyna odskoczyła do tyłu, gdy Sasuke niespodziewanie zamachnął się i grzmotnął go pięścią w szczękę. Krzyknęłam instynktownie i usłyszałam z góry nawoływanie Naruto. Kirito nie czekał długo. Cofnął się, ale od razu oddał uderzenie.
Tego było za dużo. Czułam jak się cofam, jak moje plecy po chwili dotykają okna. Jak tyłem wychodzę na taras i biegiem, bez butów, rzucam się w mrok lasu. Nic wtedy nie myślałam. W moim umyśle zionęła wielka dziura, która jednak szybko zapełniała się bólem i żalem, który ściskał mnie w środku. Myślałam, że zobojętniałam, ale było to wierutne kłamstwo. Każda część mojego ciała płakała. Moje mięśnie od szybkiego biegu, moje poranione nogi od kamieni. I moje serce, które niewyobrażalnie bolało, gdy ktoś bez ostrzeżenia kilkoma słowami złamał je na pół.

To nie mogło być tak proste. To nie mogło być tak głupie. Czemu miałby zaprzepaszczać siebie i ryzykować życiem rodziny dla jakiejś pijaczki i narkomanki? Nie byłam w stanie tego zrozumieć. Płakałam, nie szczędząc łez, ale nie byłam w stanie przestać o tym myśleć. Przecież on był dobrym człowiekiem. Czemu pozwalał na wszystko, co się działo, skoro najwyraźniej doskonale znał przyczynę?
Siedziałam na klifie, tam, gdzie ostatnio zaprowadził mnie Kirito. Miałam zakrwawione stopy. Nie wiem, czy dałabym radę przejść chociaż kilka metrów. Dygotałam z zimna, ale nawet ono nie pozwalało mi znaleźć ukojenia. Błądziłam wzrokiem po górskich szczytach, obejmując kolana ramionami. Delikatnie kołysałam się w przód i w tył.
Nie wiedziałam, ile minęło czasu aż usłyszałam za sobą kroki.
- Sakura, wracaj do domu.
Kirito.
Prychnęłam pod nosem, zaciskając pięści.
A kto inny miałby po mnie przyjść? Przecież nie Sasuke.
- Nie chcę - odpowiedziałam, ale on zamiast dać mi spokój podszedł bliżej i usiadł obok.
- Przyniosłem ci buty, ale… - przerwał, gdy spojrzał na moje stopy. - Trzeba to natychmiast opatrzyć. - Miał zmartwiony głos, lecz czy szczerze? Oboje byli siebie warci, oboje mnie okłamali. Zwróciłam uwagę na jego rozciętą skroń i spuchniętą szczękę.
- Czemu udajesz, że cię w ogóle obchodzę?
Powoli zaczynało być mi wszystko jedno, wreszcie wznosiłam w sercu ten mur, który pozwoli mi z powrotem wrócić do siebie. Jeszcze tylko chwilę.
- Nie mów tak. - Jego cichy i zrezygnowany głos pomknął gdzieś daleko z wiatrem. Z dala ode mnie.
- Jak on mógł?
Miałam nadzieję, że to pytanie wybrzmiało tylko w moich myślach, lecz wtedy nadeszła odpowiedź.
- Sam musi ci to wytłumaczyć. Ja nie znam odpowiedzi.
- Obawiam się, że przestaję chcieć je znać.
Zaskoczyłam go, gdy spróbowałam wstać. Stanęłam na nogi, a i owszem, jednak rany, w które wdały się wszelkie rodzaje paskudztwa bolały jak diabli. Kirito od razu mnie przytrzymał i bez słowa odwrócił się do mnie tyłem, abym wskoczyła mu na plecy, tak jak ostatnim razem. Nie odmówiłam, nie byłam głupia. Już wystarczająco popisałam się brakiem rozumu, wybiegając z domu jak postrzelona, do tego na boso.
Kirito szedł powoli. Gołym okiem widziałam, że sam był przybity całą tą sytuacją. Ja próbowałam sobie to jakoś poukładać, na szczęście w milczeniu. Byłam jednak ciekawa jednej rzeczy.
- Ile mnie szukałeś?
Poprawił chwyt pod moimi kolanami i odpowiedział.
- Minęła jakaś godzina, odkąd wybiegłaś.
Skinęłam głową na potwierdzenie, ale nie bardzo wiedziałam do kogo.
Gdy znaleźliśmy się już w pobliżu domu, na tarasie dojrzałam Naruto, który wyglądał, jakby tylko nas wypatrywał.
- Kirito! - krzyknął, a blondyn przyspieszył. Uzumaki wyglądał na przestraszonego, kiedy do niego podeszliśmy. - Sasuke zniknął.
- Co proszę? - warknął Kirito, a ja wstrzymałam oddech.
- Przeszukałem cały dom, nie ma go. Auta też nie.
- Przecież był pijany, nie mógł wsiąść za kierow… Kurwa!
Kirito w ostatnim momencie przypomniał sobie, że trzymał mnie na swoich plecach, dzięki czemu nie wyrzucił rąk do góry. Czułam jak czas zwalnia. Jak dzieje się coś bardzo ważnego, a umyka mi to przez palce.
- Nie zauważyłeś, jak odjeżdża? - spytałam cicho, ale Naruto spojrzał na mnie z żalem.
- Musiałem na chwilę pójść na górę sprawdzić co z Hinatą.
Kirito gorączkowo nad czymś myślał, Uzumaki rozłożył ręce w geście bezradności. Serce biło mi szybko, choć nie powinno. Nie powinno mnie obchodzić, czemu postanowił wsiąść do samochodu po pijaku, ale… ale wciąż obchodziło.
- Telefon. - Coś mnie tknęło. To nęcące uczucie z tyłu głowy. - Sprawdź, czy zostawił telefon.
Weszliśmy do domu. Kirito posadził mnie na kanapie, a ja z rozczarowaniem spojrzałam na poranione nogi. Naruto zaczął biegać po domu w poszukiwaniu tej nieszczęsnej komórki.
- Jest. - Podał mi ją drżącymi dłońmi.
Kiedy wybiegałam stąd w popłochu, to zanim odłożyłam telefon na szafkę wydawało mi się, że przyszedł jakiś sms, ale byłam wtedy w takim amoku, że nie zwróciłam na to uwagi. Teraz, klikając przycisk skrzynki odbiorczej, wzięłam głęboki oddech.
Poczułam realny ból na widok kontaktu “Cynthia”. Sztywnymi palcami nacisnęłam na ikonę przeczytanej już wiadomości, która przyszła ponad godzinę.
- Co, do cholery - warknął Kirito, który stał za moimi plecami i równie szybko jak ja zobaczył treść wiadomości. - Czy to nie miało być przypadkiem tak, że nie używamy żadnych telefonów, internetu?
Faktycznie. Sasuke mówił o tym kilka razy. Dzięki temu podobno nie można było nas wytropić.
- Czyli ciągle był z nią w kontakcie, więc doskonale wiedziała, gdzie znajdowaliśmy się przez cały ten czas.
Marzyłam tylko o tym, żeby dostać tę kobietę w swoje ręce i wypruć jej flaki. Nienawidziłam jej z całego serca, i to już nie chodziło tylko o to, jak przez nią potraktował mnie Uchiha. Po prostu świadomość, że ona robiła z nim co chciała, co prowadziło do samych tragedii wzbudzała we mnie wściekłość.
- Co mają znaczyć te liczby? - spytał Naruto zdecydowanie przybity całą tą sytuacją.
- Skoro wiedziała, gdzie jesteśmy, czyli w górach, to nie mogła podać adresu - szepnęłam, wpatrzona w jeden punkt. - To będą jakieś współrzędne.
- I on tam niby pojechał? - Kirito pełen niedowierzania wyprostował się i zaczął chodzić po pokoju. - Jaki to jest, kurwa, kretyn! - wydarł się, widocznie nie mając co zrobić z rękoma. - Po alkoholu, wsiadł w auto i do niej pojechał. Nie wierzę.
- Też musimy tam pojechać - powiedziałam niepewnie, choć wcale nie miałam na to ochoty.
- Chce sobie rujnować życie? Ile razy mogę mu podawać rękę? - warknął blondyn, ale tym razem odezwał się Naruto.
- Sakura ma rację. Może nie bez powodu zostawił ten telefon. Gdyby nie chciał, żebyśmy go szukali, to wziąłby go ze sobą.
- A my to co? CSI Kryminalne Zagadki Sasuke Uchihy? Dziś specjalny odcinek pod tytułem: Dlaczego spierdolił?
- Musimy jechać, Kirito - powiedziałam i chciałam wstać, ale gdy moje stopy dotknęły podłogi jęknęłam, z powrotem upadając na kanapę.
- Boże, Sakura. Nie widziałem tego wcześniej. - Naruto od razu ukucnął.
- Potem mi to opatrzysz. Teraz musimy jechać, jako jedyny jesteś trzeźwy.
- Ale zakażenie…
- Później.
Wsiedliśmy do auta. Zamknęliśmy dom, upewniając się, że Hinata smacznie śpi na piętrze. Wpisaliśmy współrzędne do telefonu Sasuke, który wskazał nam drogę. Dwanaście kilometrów na zachód. W swoim samochodzie miał wbudowany gps, więc w ten sposób pojechał tam samotnie.
Jadąc przez górską drogę pełną zakrętów, spadków i podjazdów przepełniała mnie wściekłość. Gdy dojedziemy na miejsce możemy już nic nie zastać. Tu nie było barierek, równie dobrze samochód mógł spaść w przepaść, bez krzyku, rozpaczy, bez świadków.
Nerwowo zaciskałam pięści. Nerwowe milczenie tylko potęgowało mój gniew, ale i strach. Bo byłam prawdziwie przerażona. Kiedy zostało nam zaledwie pięćset metrów, nawigacja kazała nam zjechać z głównej drogi i wjechać w prosto w ciemny las.
- Nie wierzę, że byłby tak głupi - szepnął do siebie Kirito, gdy jechaliśmy po wybojach, coraz bardziej zagłębiając się w mrok.
Jechaliśmy powoli, bo na tyle pozwalała droga. Każda sekunda dłużyła się niemiłosiernie. Wreszcie ujrzeliśmy jakieś czerwone migające światło.
Lampy awaryjne, przemknęło mi przez myśl. Naruto przyspieszył, a ja tylko czekałam aż się zatrzyma, aby wyskoczyć z samochodu. Znałam auto, do którego się zbliżaliśmy. To ten transportowiec. Kirito nas nim przywiózł kilka dni temu. Teraz stał on na awaryjnych, pośrodku niczego. Z otwartymi drzwiami od strony kierowcy.
Całe moje ciało spięło się przeraźliwie, gdy się zatrzymaliśmy. Nie zważając na okropny ból nóg pognałam do kabiny kierowcy. Jęknęłam, kiedy w środku spotkałam jedynie pustkę. I krew na kierownicy. Poczułam jak robi mi się słabo, jak to wszystko po prostu przygniata mnie na tyle, że uginam kolana i poddaję się, nie mając już siły.
Czuję, jak w ostatnim momencie łapią mnie czyjeś ramiona, ochraniając przed upadkiem. Wciąż patrzę jednak na pustą kabinę i krople krwi na desce rozdzielczej. Mój umysł nie jest w stanie tego przyjąć. Odpływam wśród krzyków Kirito, którego twarz nagle widzę przed sobą. Potrząsa mną, ale nie reaguję.
Ostatnia myśl przed zapadnięciem w nieświadomość kołacze mi się po głowię wręcz z bólem.
Zostawił mnie samą. Zniknął.

***

Jakby to powiedzieć, hm.
Nie zjedzcie mnie, bo to wciąż mniejsza część sekretów XD
Akcja reakcja w XVI będzie kulminacyjna i obawiam się, że zostały nam maksymalnie 2 - 3 rozdziały do końca...
BESOS!

27 komentarzy:

  1. o matko ... Nie wiem co ja mam teraz ze sobą zrobić. Ten rozdział zniszczył mi mózg. Jestem od zawsze Team Sasuke ,ale dzisiaj tak mnie zdenerwował.Chociaż wydaje mi się ,że Cynthia ma coś na niego . Nie wierze ,że tak sam z siebie "zdradzałby" Sakurę. Szczególnie, że kocha ją. Widać to po jego zachowaniu. Coś mi tu śmierdzi.A Kirito jest taki kochany ale tak mi go szkoda. Błagam Cię pisz następny rozdział, bo normalnie nie wiem co teraz zrobić ze swoim życiem . :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! "Team Sasuke, ale..." :>
      Takiego go szlachetnego zrobiłam? Ajjj, kto by się spodziewał XD Tak! Kirito jest bardzo kochany, dobrze, że zauważyłaś!
      Zaczynają mi się kolokwia, nic nie obiecuję ;-;
      Dziękuję za komentarz! <3

      Usuń
  2. :o

    Nadal Team Sasuke.

    Ale...

    :o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nobie, wyczuwam braku konkretów w twojej opinii XD
      Mamy już drugie "Team Sasuke, ale..." :> proszę Państwa!

      Usuń
    2. Nobonobonobonobo ja nie wiem, co powiedzieć! Znaczy to moje "ale" to takie bardziej "WTF?!" niż skłon w stronę Kirito. Jestem jedyna chyba, która nie pała do gościa sympatią, gdyby był moim przyjacielem, ciągle bym się z nim kłóciła xD Znaczy, lubię go, ale on tak mnie denerwuje, nie wiem czemu... CZY TO CHEMIA?! :o XD

      No i ten... no rozdział sztos. Jest mi smutno, że zbliżamy się do końca, ale ten koniec zwiastuje odpowiedziom i na nie czekam ❤

      Usuń
  3. Co tu się odjaniepawliło.. Boże

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cytując Pawła Jana II to ja po prostu "nie wiem". Kurde mol, czytałam to dwa razy żeby przeanalizować każde słowo. Nie myśl sobie, że mi się nie podobało, po prostu takich zwrotów i wybuchów to się nie spodziewałam i jestem teraz w dość dużym szoku. XD Jasne jest że Cynthia coś na niego ma, tylko co.. No i mam nadzieje że nie wykorzystuje go seksualnie, bo ta krew w samochodzie wskazywałaby na mocne bdsm.. W ogóle to co to za urwanie akcji, gdzie nasz czarny demon został zabrany, och ludzie.. I mam nadzieję, że go znajdą szybko ŻYWEGO bo nie zdzierżę Kirito zgarniającego Sakurę w żałobie. Blondas słodki, ale niech on sobie inną znajdzie xD
      Pełna niepewności i rozsterek dziękuję za ten rozdział i czekam na następny, a tymczasem pozdrawiam i znikam do biologii. Postaram się zabić natrętne myśli czytając o auksynach i giberelinach.
      Nelfiphme.

      Usuń
    2. Witam!
      Serio czytałaś dwa razy? Ooo <3
      To dopiero początek zwrotów i wybuchów, kochana. Przygotuj się na więcej xd
      "Nie wykorzystuje go seksualnie" - ładnie to nazwałaś. Dostałam jednak też już drugą opinię, że ktoś się spodziewał "mocnego bdsm" XD A tu buuu, nic nie ma. Nawet Saska w kabinie xD
      Nie zdzierżysz Kirito? Ale jesteś pewna?
      Znikaj do biologii. Ja też zaraz zniknę w czeluściach termodynamiki... Pozdrawiam i dziękuję!

      Usuń
    3. Nie zdzierżę! Miej to na uwadze! XD

      Usuń
  4. Nie wiem, co mam napisać. Serio, pierwszy odebrało mi możliwość wypowiedzenia się w każdej formie...
    Może jedynie wspomnę, że pomimo druzgocących faktów, jakich dzisiaj się dowiedzieliśmy, to rozwalił mnie tekst o Kryminalnych Zagadkach Sasuke Uchihy XD aczkolwiek potem znowu wróciły do mnie poprzednie odczucia i w sumie...Nie wiem. Czekam na następny ofc...Z niecierpliwością!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, że w myślach cię nazywam RR? I tak dostaję maila, patrzę i: o, RR. XD
      Kryminalne zagadki Sasuke Uchihy zaczynają zdobywać uznanie. Kto wie? Takiej części na pewno jeszcze nie było!
      Do następnego! <3

      Usuń
    2. Haha RR, no spoko, pasuje mi :D

      Usuń
  5. 1) Co do Rozwodu, o tak od tego zacznę i już naprawdę nie będę cytować (lub postaram się tego nie robić). Uważam ze ta decyzja powinna być podjęta bez udziału osób trzecich w tym wypadku Haruno. Serio nawet jeśli Haruno wypytuje o tak oczywiste rzeczy to elegancko macza w tym palce. Co za tym idzie Hyuga może sie wycofać w ostatniej chwili tracąc Kimimaro i Naruto (oczywiście nie tracąc jego miłości a sprowadzając niego to widmo smutku i pijaństwa) rozwodzić sie nie rozwodziłam ale coz doświadczenie 😸😼 . Zepsuć sobie (niby) idealne życie czy postawić ja chwilowy zawrót głowy i uczucie do obcego gościa .Ciężkie to dla mnie !

    Myślałam ze się powstrzymam ale żart Kirito💪

    „- No! - Kirito zrobił dobrą minę do złej gry i klasnął w dłonie, przerywając krępującą ciszę. - Co tak stoicie jak chuje w dłoni? Czas na świętowanie!”

    Smiechlam sobie, wiec niech reszta która czyta tez niech smiechnie znów. Cały On ! Zastanawiam się czy on tak na poczekaniu czy może gdzieś zapisuje te żarty.

    „Pierwszy odezwał się Uchiha.
    - No normalnie wziął i zajebał jej z liścia. - W jego tonie słychać było niedowierzanie. „

    2) I tu skończę. Resztę czytałam ze ściśniętym sercem. Moje przypuszczenia co do „klepnięcia" Haruno w połowie się potwierdziły ale żeś dojeb### z cala reszta rozdziału. W takich scenach ciężko mi napisać komentarz, raczej nie posiadam dobrze rozwiniętej tej części mózgu odpowiedzialnej za lekki i przyjemny dla ucha monolog w którym powinnam podkreślić jak bardzo dałaś mi tym rozdziałem po twarzy i sercu. Cos co zostawiam bardzo rzadko i jest wyrazem czci dla autora.
    – Byłam tam, czułam wszystko i widziałam na własne oczy powstrzymując łzy.

    Właśnie dlatego unikam komentowania rozdziałów, czasem naładujesz tyle uczuć ze naprawdę nie wiem co powiedzieć i jak to udźwignąć. Zastanawiałam się i walczyłam sama ze sobą. Komentarz pisany jest na kilka razy, co widać bo zaznaczyłam celowo. Na początku nie chciałam go dodać bo w moich oczach bilo w nim za mało 'tego czegoś' co powinien usłyszeć autor naprawdę świetnego rozdziału.

    3) Powinnam zmienić pseudonim z Red Murder na Nocny Marek. 🙅

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie byłam ciekawa co powiesz i - to żadna niespodzianka - nie zawiodłam się na tobie, jak zawsze z resztą :3
      1) Wyłapałaś kontekst. God, może powinnam go bardziej ukryć? W każdym razie punkt dla ciebie. Nie jest powiedziane, jak skończą Naruto i Hinata.
      "Zepsuć sobie (niby) idealne życie czy postawić ja chwilowy zawrót głowy i uczucie do obcego gościa .Ciężkie to dla mnie !" - Dla mnie też. Jak pisałam tę scenę, to było mi trochę ciężko (w sensie rozmowę z Sakurą i Hinatą), bo z generalnego punktu widzenia, to Haruno nakłaniała ją do złego...

      Kirito ma tak na poczekaniu. Nie zastanawia się czasem za bardzo nad tym co mówi i... wychodzi jak wychodzi XD

      2) Mnie trochę też ruszyło serduszko, ale jak pisałam. W sensie naprawdę było mi przykro i aż się boję, co będzie w kolejnych rozdziałach...

      3) XDDD I ty mówisz, że to Kirito sypie żartami. Jednak będzie jak chcesz. Red Murder odchodzi w zapomnienie, a zastepuje ją Nocny Marek.
      Słowo się rzekło.

      Czytanie tego komentarza sprawiło mi wieeelką przyjemność. Dziękuję!

      Usuń
  6. UWAGA! Komentarz ten zawiera dużą ilość wulgaryzmów.
    Przepraszam, nie mogłam się powstrzymać.

    Dooobra, ale od początku. Bo z tego wszystkiego musiałam aż iść się wysikać.

    To co czuję, to chęć zabicia Cię, Shee, ale zaraz pozostawienia przy życiu, no bo, kurde, musisz doprowadzić Ferris do końca.

    No, no, melanż ładnie się rozkręcił. Aż za bardzo.
    Pierwsza rzecz: Hinata.
    No kurczę, wygrałaś nią pierwszą połowę tego rozdziału. Na trzeźwo niewinna, a po pijaku normalnie dzik! I Ty wiesz doskonale, jak ja Cię kocham za tę akcję z "zgon // Hinata nie żyje". ♥

    Spodobała mi się postawa Sakury w rozmowie z nią. Zamiast bez końca ją pocieszać, kopnęła w tyłek. No i Hinata w końcu postanowiła! Aplauz.

    Tyy, a właśnie — była ta wzmianka o Tay i właśnie sobie uświadomiłam, jak bardzo mi jej brakuje. Ja chcę ją jeszcze tutaj ujrzeć, no! Stęskniłam się za tą dziewuchą.
    Btw. co ta Ino mówiła o "głupiej Sakurze"? Phi! xD

    Okaaay, Kirito: wiesz, że go uwielbiam. Wiedz też, że w tym rozdziale, choć zachował się podobnie podle do Uchihy, skradł mi w pewien sposób serce. (Nie, nadal nie #TeamKirito, sorry) Jako jedyny z tej dwójki się odważył. Jako jedyny coś zaczął, chciał jej wszystko wyznać.
    Choć nie ukrywam — wyczułam to trochę jako... swego rodzaju egoizm, ale w dobrej wierze. Zachował się naprawdę jako dobry przyjaciel (nie, ja nigdy nie określę go mianem "dobrego na partnera Sakury", nope! xD). No bo, jakby nie było, wyznał to wszystko po to, aby rozpieprzyć to, co między nią a Sasuke było. No właśnie, było, ale chyba jednak tak nie do końca; uczuć nie da się tak łatwo wymazać. Tych prawdziwych, of course. Zrobił to jednak po to, aby Sakura wiedziała i była świadoma. Dlatego zaplusował, baaardzo zaplusował.

    No i ta scena nad klifem! O Boziu, no. Szukał jej, niósł ją, tłumaczył... podczas gdy ten zajebany chuj bez grosza szacunku pognał za tą tępą dzidą. Zajebię mu. Chociaż nie, on nie istnieje. A no to może zajebię Tobie. XD

    Tyyy, ja mam pomysła, Szi! Dawaj napisz partówkę z Ferris. Taką wersję alternatywną, która nie będzie sprowadzała się do SasuSaku, ale do KiriSaku. Tak osobno, czysto alternatywnie. Zero kanonicznego powiązania z Ferris, ale z wykorzystaniem tej fabuły. (Co ja gadam, pewnie i tak tego nie zrobisz XD ale pomysł podsuwam, jakby co!)

    SASUKE, TY CHUJU. TY TĘPY CHUJU.
    NIENAWIDZĘ tego GNOJA, kurwa. Jak on mógł? Jak on mógł, nooo?
    Gdzie w tym "miłość" w takim kłamstwie? W co on tak dokładnie wmieszał się z Cynthią?
    Hipokryta. Pieprzony hipokryta, do którego tracę szacunek, ale wciąż go kocham i nie potrafię przestać. No inaczej się nie da. Nawet nie wiem, jak to określić — czy czułam żal, wstręt czy może złość, kiedy wyrzucił rzekomą zdradę Sakurze, podczas gdy sam ugania się za Cynthią.
    Nie, ja nie twierdzę, że on ją rucha na boku czy coś. Jakoś mi to tak nie pasuje do niego, nie na Ferris. Tu z pewnością będzie coś większego. Nie odpieprzałby tej szopki z miłością do Sakury, gdyby tak było — no bo niby po co? Aż tak by go chyba jaja nie uwierały, co nie? Prawda, Sheeiren?

    Mam taką małe, maleńkie podejrzenie.
    Ichiro związany jest z Cynthią przez dragi. Cynthia związana jest z Sasuke. Czyżby oni coś w trójkę razem kombinowali? Może Uchiha jest jakoś szantażowany?

    Nie zmienia to faktu, że wciąż jest dwulicowym palantem. Nie dotrzymał obietnicy dotrzymanej przyjacielowi. Okłamywał swoją dziewczynę.
    Z drugiej strony Kirito też zachował się słabo. Owszem, mógł w dupie mieć ich umowę, skoro Sasuke pierwszy ją złamał. Odnoszę jednak wrażenie, że w pewnym momencie zaczął patrzeć bardziej na swoje uczucia, aniżeli uczucia Sakury, która była przecież w związku z Sasuke. Nie lubię takiego zachowania, takiego wpierdalania się. Okej, szanuję go za chęć ujawnienia prawdy, ale do dzisiaj chcę go ładnie ochrzanić za pocałunek i flirty. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że odrobinę zawiodłam się, gdy doszło do małej bójki między Sasuke a Kirito. Znaczy nie konkretnie jej przebiegiem, ale zachowaniem Sakury. A raczej brakiem czegoś, na co wręcz czekałam. Fajny pomysł z ucieczką i w ogóle, ale ja cały czas czekam, aż wtrącisz tu jeszcze nawiązanie do jej treningów; liczyłam na jakieś małe chwyty, które pozwoliłyby jej ich rozdzielić. Potem jakaś ewentualna ucieczka. xDD Taka moja fantazja, o.

      No, mówiąc o fantazjach — seksyyy! Kocham Cię, bejb.

      No i ta końcówka. Oczywiście do przewidzenia, że nie znajdą przecież nigdzie martwego Sasuke, ale i tak trzymała w napięciu, serio. Zniknięcie Sasuke i krew na kierownicy niemalże — to mnie niemalże zmroziło. Serio.
      Myślałam, że już dzisiaj dowalisz spotkaniem Cynthia x Sakura, ale zaskoczyłaś mnie. Widać, że deser odstawiasz na później (i tylko robisz apetyt, pff). Naprawdę jestem ciekawa ich spotkania i przebiegu tego wszystkiego. Co łączy Cynthię i Sasuke? Czy Sasuke może mieć jakieś powiązania z Ichiro?

      Zaczęło mnie też zastanawiać, co zastanie Sakura po powrocie do domu. Konkretnie o jej matkę mi chodzi. Czy będzie żywa, czy umarła w międzyczasie. A może jej stan się pogorszył, a może wręcz przeciwnie?

      Sheeiren Imai, ja ci mówię. Kocham Cię i nienawidzę (prawie jak Sakura Sasuke, hehehe — tylko u nas nie ma seksów). Muszę Ci zasadzić porządnego kopniaka. Smuci mnie, że koniec Ferris zbliża się tak bezwzględnie, ale jestem już tak ciekawa zakończenia, że w jakimś stopniu mnie to cieszy. Ale tak tylko tyci tyci.
      Ja Ci mówię, jak to się skończy źle, to nie żyjesz, ziom. XD

      Bierz się za pisanie następnego rozdziału. Jak najszybciej.
      Pozdrawiam! ♥

      Usuń
    2. Ps. Mimo wszystko #TeamSasuke, ale spokojnie, Kirito i tak kocham.
      ♥♥♥

      Usuń
    3. I tutaj musiałam otworzyć notatnik, aby ci odpowiedzieć XD
      Oj od razu zabijać byś mnie chciała. Kochaj mnie!
      No szczerze mówiąc jeszcze niedawno nie byłam pewna, czy Ferris dotrwa do ostatniego rozdziału czy epilogu. Jednak teraz jestem pewna, że tak się stanie, także eazy, bejbe!
      Tak! XD Akcja: zgon/Hinata nie żyje jest zdecydowanie wydarzeniem pierwszej połowy notki XD
      Tay będzie. Też za nią tęsknięęę, ale nie mogłam jej tu wrzucić. Nie pasowała do fabuły :/
      Halo, każdy uwielbia Kirito. Jeśli mówi, że nie, to po prostu jeszcze nie wie, że tak!
      Wiesz, nikt mu nie zabronił być egoistą. Najpierw przy Mebui to on grał fair. Potem wepchnął Saskowi Sakurę w ramiona, a ten go zdradził. Przyznaj, ciebie też by trafił szlag. Ja bym dostała fioła na jego miejscu i też bym w pewnym momencie po prostu pękła.
      Ten klif miał za zadanie kolejny raz poróżnić Saska i Kirito, ponieważ to ponownie blondyn był przy niej, kiedy to Uchiha powinien się pofatygować.
      "Zajebię mu. Chociaż nie, on nie istnieje. A no to może zajebię Tobie. XD" Nie ma sprawy, nadstawię się <3
      Dobre pytanie, my friend! "Gdzie w tym miłość w takim kłamstwie?" Oj Sakura się będzie mocno nad tym zastanawiać. Sasuke ma ze sobą taki problem, że słowo hipokryta i tak nie odzwierciedla go w pełni. Trzeba dorzucić też takie jak cham i egoista. Z drugiej jednak strony wydaje się niby, że kocha Sakurę na jakiś swój sposób, tylko nie potrafi go wytłumaczyć. No ale cóż...
      Odpowiedzi na pewne pytania muszę unikać...
      Tylko patrz (jestem z tego trochę dumna XD) żaden z panów nie jest bez winy. Nie ma jakby definitywnego zwycięzcy, jak źle by to nie brzmiało. Każdy niesie za sobą wątpliwości, których Haruno, szczerze mówiąc, ma już dość.
      Ty się nie bój o sceny wpierdolu! Ja mam plaaan! XD
      Kochana, spotkanie Cynthia x Sakura to jeden z kulminacyjnych momentów bloga. Gdybym go tu wrzuciła rozdział miałby nie 23 strony, a ze 40 XD
      Kolejna o tej matce XD Matce nic nie jest. Leczy się, jest pięknie i cudownie. Potrzebowałam tego wątku tylko po to, żeby Sakura wzięła pieniążki od Ichiro XD <3
      "Ps. Mimo wszystko #TeamSasuke, ale spokojnie, Kirito i tak kocham." <3
      Dzięki Oki! Nie wiem, ile zajęło ci pisanie tego, ale jak usnęłam koło pierwszej trzydzieści w nocy, to jeszcze pisałaś, czyli zeszło ci z dobre półgodziny.
      Arigatou! <3

      Usuń
  7. No hej, jest 6:33, ja zaczynam pisać komentarz do fanfika, który przewrócił moją noc do góry nogami. Mam 14% baterii, więc cykam się, że zanim zdążę ubrać moją historię w słowa (a będzie długa, bo opowiem Ci, moja droga, nawet o tym jak ja się tu w ogóle znalazłam XD) telefon mi padnie, a ten piękny komentarz umrze. [*]

    UWAGA, ZACZYNAM.
    Powiem tak, znalazłam się tu nieprzypadkowo, już od dawna czaiłam się na podstronie Akemii z polecanymi blogami, w tym Twoim, Sasame, chusteczki itd. Krążyłam tak i krążyłam, aż w końcu wybrałam ferris jako coś na początek, bo po łypnięciu oczkiem na Twoje notki, stwierdziłam, że zaprezentowany tutaj styl pisania najbardziej mi odpowiada.
    I tak oto jestem, niewyspana i głodna (boję się nawet pójść do kuchni, żeby ludzi w domu nie pobudzić, lol), ale maksymalnie szczęśliwa, że przeczytałam dziś (wczoraj XD) wszystkie rozdziały.

    Na początku nie doprowadzałaś mnie do takich palpitacji serca i napadów śmiechu, jak w ostatnio dodanych rozdziałach. Szczerze, męczył mnie wątek z Ichiro (???)(nie zdziw się, jak będę przekręcała imiona postaci, bo mam do tego tendencję D:) i Tayuyą, były se bo były, nic specjalnego. Za to historia głównej parki, w ogóle te rozdziały o zwykłej pracy w biurze zauroczyły mnie na maksa, serio.

    Muszę przyznać, że luźne przemyślenia Sakury, mam na myśli te, kiedy mówiła, że skoczyłaby z radości, gdyby, hehe, nie leżała przykuta do łóżka, czasami mnie męczyły, ale jeden z nich był mistrzowski. Mówię o tym, gdy mówiła coś o skakaniu za kimś w ogień, bo w sumie ona, hehe, już skoczyła. XD

    Co do tekstów i sytuacji, które mocno zapadły mi w pamięć, obowiązkowo muszę wspomnieć o momentach z Ino, Zołzą i rozmowach o chi, o pijanej Hinatce, bo to był po prostu, kurde, hit, o Sasuke udającego dostawcę jedzenia i o pewnej rozmowie, kiedy Sakura nadszarpnęła zgruchotane ramię Sasuke.
    "- Boli?
    - Nie, kurwa. Swędzi.
    - A, to spoko."
    AŻ ZESKRINOWAŁAM ZE ŚMIECHU. XD

    A, właśnie, jeśli mowa o skrinowaniu. Na początku skrinowałam parę fragmentów, gdzie zauważałam błędy interpunkcyjne czy ortograficzne, ale z czasem historia wciągnęła mnie na tyle, że przestałam je zauważać. W każdym razie jeśli chcesz, mogę podesłać Ci sceny z pierwszych notek, które betowałam podczas czytania. c:

    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, głównie dlatego, żeby zeszło ze mnie to całe napięcie, żebyś odkryła wszystkie karty i tajemnice bohaterów, i żebym mogła w końcu żyć spokojnie.

    Wiesz, często tak mam, że po przeczytaniu dobrych blogów sasusaku wraca mi chęć do zakończenia moich pisanych w zeszytach opowiadań, a przede wszystkim do ich opublikowania. Może w końcu z czymś ruszę? Dzięki za tę motywację!

    Mam nadzieję, że ten komentarz wyszedł w miarę spójnie gramatycznie, jeżeli coś mi się przypomni, dopiszę rano. To znaczy, yyy, jak wstanę, a w sumie nawet nie wiem, o której dokładnie to będzie. XD

    Weny życzę! ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mrymry, nowa czytelnika.
      Świeża dusza na Ferris XD Witam serdecznie!

      6:33, komentarz dodany o 7:05. Ajjj, kolejna osoba, która postanowiła poświęcić ponad pół godziny, żeby dać opinię o Ferris. Jest mi bardzo bardzo bardzo miło!
      Komentarz nie umarł, bateria wytrzymała! To nie przypadek :>

      Ale się Akemii uśmieje, jak jej powiem. Sądzi, że nikt już jej nie czyta, a ty trafiłaś do mnie od niej, tak naprawdę.
      Chwila. Zaczęłaś i skończyłaś jednego dnia/nocy? Ty chyba żartujesz XD No moja mina wyraża szok. Nie ściemniam.

      Przyznaję, Ichiro to taka postać jak ulepiona z gówna kulka, jednak był mi potrzebny i musieliście go trochę poznać, żeby pod koniec nie było: eee, Shee? Kto to jest Ichiro?
      Z Tay było tak, że z początku zamysł bloga był trochę inny. Historia miała wyglądać... zupełnie inaczej. Potem wszystko się zmieniło o 180 stopni, ale nie miałam serca kasować fragmentów z Tay. Muszę po prostu przed nimi napisać *dodatek, możesz pominąć* i myślę, że styknie.
      Z tymi przymyśleniami Sakury to niestety wychodzi na wierzch mój kiepski żart, ale już nic na to nie poradzę. To wszystko przez mojego tatę, przysięgam. Jego żart jest wyjątkowo, ale to wyjątkowo suchy (kocham Cię, tato) XD

      Ta rozmowa, kiedy Sakura rozwaliła Saskowi rękę jest z życia wzięta. Mój chłopak niechcący mnie nadepnął, a miałam zranioną nogę i właśnie spytał, czy boli. Ja, że nie, kurwa. Swędzi. I ON NAPRAWDĘ ODPOWIEDZIAŁ: A, TO SPOKO XD
      Jasne, poproszę te screeny. Ja jak któryś raz przeglądam już swój tekst, to choćbym bardzo chciała, to tego nie widzę, a Akemii też może coś umknąć, także podsyłaj! sheeiren.imai@gmail.com

      Kurcze, zazdroszczę. Ja jak przeczytam jakieś dobre opowiadanie popadam w marazm, dochodzę do wniosku, że to co piszę to totalny shit i nie piszę przez jakiś czas. Jednak jeśli chociaż trochę w czymś pomogłam, to bardzo się cieszę! Ruszaj, ruszaj. Blogsfera narutowska umiera po zakończeniu kanonu. Pomóż ją uratować!

      Komentarz jest cudowny! Ty się wyśpij biedaku na spokojnie, bo aż się głupio, że zarwałaś nockę XD

      Dziękuję za wszystko, Sheeiren ❤

      Usuń
  8. Rozdziały nadrobione ufffffffff. Kiedy mi się moje prywatne życie z rąk wysypywało to tu się tyle działo. Kurde mogłam od razu tu zajrzeć to bym sobie już dawno samopoczucie poprawiła :D ♡
    Pierwszy raz przewidziałam o co chodzi z Sasuke i Kirito ♥♥♥ miałam naprawdę szczerą nadzieję, że będzie po mojej myśli XD taki ze mnie dramatyczny człowiek...
    Uwielbiam każdy moment kiedy Sasuke i Sakura zachowują się jak taka szczęśliwa, zakochana para ♡, ale dobrze, że nie ma tego zbyt wiele bo bym od cukru spęczniała.
    Cieszę się, że pociągnęłaś wątek Naruto i Hinaty. To znaczne urozmaicenie :). Jednak jest ktoś za kim tęsknię! Tak, to Tay. Mam nadzieję, że dowiem się co u niej.
    Nie lubię Kirito. Denerwuje mnie jego idealność. Jest zbyt idealny, a tacy przecież nie istnieją :D mam nadzieję, że Sakura powie mu bardzo wyraźnie "spierdalaj gościu, kocham saskie" xD
    Lubię czasami być do tyłu, bo wtedy przy nadrabianiu wszystkiego na jednym wdechu mam wszystko na świeżo w głowie poukładane.
    Czekam na następny rozdział ♥
    Miłego pisania :*
    patqie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A już myślałam, że mnie opuściłaś! ;-; Dobrze, że się myliłam, ufff.
      Nareszcie ktoś się cieszy z Naruto i Hinaty, ajaj, nareszcie. A Tay będzie w XVI, właśnie piszę scenę z nią. Miło, że ktoś się o nią dopomniał ♥
      Kirito idealny? Dalko mu do tego przecież! XD
      "spierdalaj gościu, kocham saskie" - kocham ♥

      Dziękuję za komentarz ♥

      Usuń
  9. W końcu nastąpił czas konfrontacji. W końcu poznamy odpowiedzi na ogrom wypowiedzianych/napisanych pytań. Tylko, że związane jest to również z nieuchronnym końcem tego świetnego, momentami trzymającego w napięciu opowiadania aby za chwilę wybuchnąć śmiechem. Chce poznać odpowiedzi na wszystkie pytania jakie wywołała ta historia ale z drugiej strony nie chcę, żeby się kończyła. Bo przecież tak być nie może! Mam właśnie takie dziwne uczucie pustki i smutku jakbym czytała cholernie dobrą książkę (bo ta historia tak jest!) ze świadomością, ze zaraz dobiegnie końca i nic już tego nie powstrzyma.

    Lucyno, uspokój się .

    Dobra a teraz rozdział ;) Cieszę, się ogromnie z decyzji Hinaty o rozwodzie. Naprawdę :) Chociaż, również uważam, że nie powinna jej podejmować po takiej ilości alkoholu ale... jak nie teraz to kiedy? :) Dowcipy Kirito i Sakury są idealne (uwielbiam je!;))

    Ogromnie podobał mi się sam moment konfrontacji. Gdzie w końcu dowiadujemy się, że Kirito i Sasuke potraktowali Sakurę jak zabawkę... I jeszcze zrobili to bez mrugnięcia okiem, jakby była ich własnością. Dla mnie w tym momencie obydwoje wykazali się między innymi egoizmem, chamstwem i brakiem jakiejkolwiek dojrzałości. Chociaż przyznam szczerze, że oczekiwałam czegoś takiego, chciałam takiej porządnej kłótni bo przecież te półsłówka, kłamstwa nie mogły przejść bez echa.
    Dziękuję Ci za to!

    Rozdział genialny i już nie mogę doczekać się na dalszy rozwój sytuacji ;)

    Pozdrawiam i weny życzę ;)
    P.S. Przepraszam za chaotyczny komentarz ;P

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobra, ostatnio z nudów w robocie postanowilam sobie, aze przeczytam sobie jeszcze raz karuzele, bo kiedyś zaczęłam, ale nie skończyłam i tak po skonczeniu tamtsj historii tak sobie siedze i myślę, a może zerkne co Ty tu jeszcze masz i trafilam na ferris.
    Specjalnie z komentarzem czekałam, aż dotre do ostatniego napisanego rozdziału, miło zobaczyć, że jesteś na bieżąco i nadal tworzysz c:
    A więc, generalnie to chciałabym się odnieść do całej historii, a więc powiem Ci, że trochę mnie przytoczylas ta całą akcją, ja wiem, wiem, też sobie popisuje, nie chcemy przecież żeby opowiadanie bylo nudne, ale kiedy wyskoczylas mi z rakiem, strzelanina, pozarem, martwa juz malzonka Kirito, Cynthia narkomanka, nagle byly od Sakury jest dillerem i wgl jakims podwojnym agentem, Itachi byl w wiezieniu, Shee jest w spiaczce, nooo, trochę mnie to wszystko przytloczylo, miałam tez wrazenie, że sama nie do konca wiedzialas jak wszystkie watki zamknac, ale nwm, moze jeszcze wszystko dokładnie sie wyjasni xD w kazdym razie, moim zdaniem, troszke za duzo, ja wiem, to opowiadanie, ake te wszystkie sytuacje, no zebye takie rzeczy dzialy sie w tak malym gronie i krotkimbez czasie, to trzeba miec niezlego pecha i zyc w kriminale xD
    Podsumowujac, opowiadanie samo w sobie, bardzo lubię i z wielka przyjemnoscia czytam, żarty, dialogi bohaterow sa bezcenne a przemyslenia Sakury, sa takie "żywe", wszystko fajnie, tylko to co pisałam wyżej, a tak poza tym to czekam na kolejny rozdzial ze zniecierpliwieniem :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeden odcinek w Boruto pokazał, że Hinata ma pazurki, ale pijanej Hinatki jeszcze nie widziałam.

    Z każdą kolejną sceną SasuSaku widać jakąś małą zmianę w ich zachowaniu. Są nieco bardziej otwarci dla siebie nazwajem, głównie w kontaktach fizycznych, jakieś małe dotknięcia, pocałunki. To jest bardzo fajne.Sasuke jest też do nich bardziej chętny, co mi się ogromnie podoba ♥


    Dobra, zrujnowałaś moją radość

    OdpowiedzUsuń