- Tak szczerze, to teraz.
Może konsekwencje tego pożaru pomieszały mu w głowie? Może miał jakieś niedotlenienie i dlatego tak bredził? Jakoś słowo “randka” w ustach Sasuke brzmiało dość śmiesznie. Nie chcąc jednak zapeszać pokiwałam twierdząco, jakby wcale mnie to nie zaskoczyło.
- Okeeej.
- No. - Wcisnął mi w ręce talerz w rozgotowanymi warzywami i wskazał na stół. - To teraz siedzimy i jemy romantyczną kolację.
- To jest romantyczna kolacja? - Uniosłam brew, próbując naprawdę z podziwem patrzeć na ten suty posiłek.
- W granicach naszych możliwości, a i owszem.
Obszedł mnie i usiadł na krześle. Był trochę spięty, jakby czymś się denerwował, lecz próbowałam nie zapeszać, więc usiadłam naprzeciwko niego, dosłownie pałaszując warzywka, którym Uchiha zdecydowanie nie poszczędził czasu.
Słońce już zachodziło i chowało się za szczytami gór, rozświetlając pokój ostatnimi promieniami. Przyjemnie grzało w skórę, dając uczucie odprężenia. Siedzieliśmy w ciszy przerywanej jedynie stukaniem pałeczek. Tak jakbyśmy normalnie mieszkali, w normalnym domu i normalnie, wspólnie jedli kolację. To naprawdę była jakaś perspektywa.
- Jaki jest pozostały plan tej eee... randki? - spytałam, powoli przełykając jedzenie.
- W internecie napisali, że możemy obejrzeć jakiś film.
Odjęło mi mowę.
- Sprawdzałeś w necie co się robi na randce?
Spojrzał na mnie z wysoko uniesioną brodą, jakby szczycił się tym dokonaniem.
- Nie jestem wyśmienity w spotkaniach sam na sam, które nie mają jedynie na celu skończyć się w łóżku, a pojęcie “zdrowy związek” jest dla mnie nowe, więc miałem w ogóle się nie orientować?
I jeszcze był pewien, że mnie zagiął, a ja go teraz uniżenie przeproszę za swoje pytanie. Miał tupet.
- Nie no, doceniam, doceniam - odparłam, i na widok bidonu z koktajlem z rana wstałam, aby po niego sięgnąć.
- No ja myślę.
Gdy mój talerz był już pusty, westchnęłam, trochę w obawie o resztę wieczoru.
- To co oglądamy? - mruknęłam i odeszłam od stołu.
Poszłam do salonu z wielką plazmą na ścianie. Można było coś na niej oglądać leżąc na kanapie. Dopiero gdy się odwróciłam zobaczyłam kominek, który pewnie by mnie urzekł, gdyby była zima, a w nim przyjemnie trzaskało drewno, dając ciepło. Ale teraz? Miałam wystarczająco bliskie spotkanie z ogniem w ostatnim czasie, żeby pragnąć go jeszcze raz.
Usiadłam na kanapie. Sasuke dołączył do mnie prawie od razu. Miał w ręce cztery piloty, a do tego wyglądał, jakby wiedział, który był od czego. W ciszy czarował nimi sprzęt, aż wreszcie trafiliśmy na zakładkę netflixa.
- No. - Uchiha odetchnął i rozparł się wygodnie. - Co chciałabyś obejrzeć?
- Myślałam, że już coś wybrałeś, skoro miałeś taki wspaniały plan - palnęłam trochę ironicznie, ale wyjątkowo w ogóle go to nie zraziło.
- Miałem nadzieję, że to powiesz.
- Aż się boję co wymyśliłeś…
- Nie oglądałem tego jeszcze, ale pisali, że to wspaniała komedia dla par. Pełna tych romantycznych bzdet. Cytuję: podobno zbliża do siebie.
Boże, co on chciał puścić? Notting Hill? Nie narzekałabym. Hugh Grant jest dobry na każdą okazję. Nawet na randkę z Uchihą.
- Więc co to? - mruknęłam, kładąc głowę na jego kolanach. Ułożyłam się wygodnie, on objął mnie ramieniem. No idealnie.
- Zamknij oczy, zaraz się dowiesz. - Po czym położył dłoń na moich powiekach, zamykając je tak czy siak.
Przez kilka sekund Sasuke jeszcze coś klikał na pilocie, po czym nagle zabrał rękę, a mi przed oczami pokazał się wielki napis: American Pie.
To chyba jakiś żart.
- Jesteś pewien, że to ten romantyczny film? - mruknęłam cicho, próbując zachować powagę.
- Tak pisali w necie, że jest wspaniały szczególnie na pierwsze randki. - Pokiwał twierdząco głową, a ja tylko mocniej się w niego wtuliłam, żeby zatuszować śmiech. - A co, oglądałaś?
- Nie.
Tak.
- To super.
Uchiha wydawał się autentycznie zadowolony z wyboru, choć stawiałam jednak na jego nieświadomość w kwestii treści owego filmu. Ja niestety już ją znałam, ale byłam tak ciekawa reakcji Sasuke, że byłam w stanie skazać się na te katusze jeszcze raz.
Film się zaczął, a Uchiha z każdą mijającą minutą robił się coraz bardziej podejrzliwy. Wzdrygnął się najmocniej w momencie, gdy zmarła babcia głównego bohatera. I wcale nie ze smutku. Swój moment miała też chwalebna szarlotka, którą miał zamiar przelecieć Jim, jak i cała reszta perypetii licealistów, którzy za głowny cel w życiu obrali sobie stracenie dziewictwa przed zakończeniem szkoły. Generalnie żarty zawarte w tym filmie mogły być śmieszne tylko po pijaku, bo na trzeźwo oglądało się to naprawdę ciężko.
Uchiha wytrwał do połowy. W pewnym momencie po prostu bez słowa wziął do ręki pilota i wyłączył telewizor. Odpalił od razu wieżę, skąd popłynął jakiś delikatny jazz i nie odzywał się do mnie przez trochę.
- Następnym razem ty wybierasz film - mruknął, jakby obrażony, że poległ z kretesem.
- Byłam ciekawa twojej reakcji. - Podniosłam się do siadu, żeby na niego spojrzeć.
Ze wszystkich stron okalała nas ciemność. Ekran zgasł z momentem skończenia się filmu. W pokoju słychać było jedynie kojące dźwięki muzyki.
- Znałaś ten film i mi nie powiedziałaś? - Zmrużył oczy, a ja w końcu mogłam poczuć wagę swojego tryumfu. - I jeszcze pozwoliłaś mi się ośmieszyć. - Jego ton wyrażał niedowierzanie.
- Ale może tobie by się spodobał?
- Żartujesz teraz.
- Tak.
- Kiedyś cię znienawidzę…
Ha! Uchiha nie potrafił przyjąć na klatę porażki, więc zamilkł i siedzieliśmy tak bez słowa. Ja czułam słodki smak zwycięstwa, a on oswajał się ze srogą porażką.
- I co teraz? - mruknęłam, gdy wciąż nic nie zrobił.
- Cicho, myślę.
- A, no dobra.
Brakowało tylko świerszcza w tle. Zaczęłam się rozglądać po pokoju, żeby czymś zająć myśli. Jakaś myśl bardzo chciała znaleźć ujście w słowach, ale nie potrafiłam jej jednoznacznie uformować. Dopiero dłoń Sasuke na moim udzie pozwoliła mi skupić się na czymś konkretnym tylko po to, aby to skupienie praktycznie od razu zabrać.
- Co robisz? - mruknęłam, choć obawiałam się, że znałam zakończenie.
- Coś, w czym jestem dobry.
Jedną dłonią ściągnął z siebie koszulkę, ponieważ ja mogłabym mieć z tym problem. Podniósł mnie, wskazując głową na swoje kolana. Usiadłam więc na jego udach, przodem do niego. Widziałam jedynie zarys jego twarzy w nikłym świetle księżyca, który przysłonięty chmurami dawał nam poczucie intymności.
Od razu poczułam usta Sasuke na swojej szyi. Jednocześnie powoli zdejmował moje spodenki, nie pozwalając mi zapomnieć o swojej obecności. Poddawałam się wszystkiemu z niemałą przyjemnością, zupełnie nie przeszkadzało mi, że robiłam dokładnie to, czego chciał. Wręcz przeciwnie dawało mi to wrażenie spełnienia, ale woląc w to nie wnikać odłożyłam to na dalszy plan. W końcu miałam przed sobą wspaniałego mężczyznę.
- Tym razem Yane nie zmieni mi opatrunków - szepnęłam, lecz od razu poczułam jak się uśmiecha.
- Tym razem będziemy ostrożniejsi.
Delikatnie popchnął mnie w tył, abym wstała. Tak też zrobiłam i już chciałam coś powiedzieć, ale on również wstał i ujął moją brodę dłonią, nie pozwalając mi zareagować inaczej niż oddaniem pocałunku. Objęłam go za szyję, aby przylgnąć jak najbliżej. Spięłam się jednak, słysząc jakiś trzask. Sasuke nie zwrócił na niego uwagi, był wystarczająco zajęty mną. Szybko też sprawił, że ja sama uznałam, że tylko mi się wydawało.
A potem nagle zapaliło się światło.
- Boże! Hinata nagość, nagość Hinata!
Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni - he, śmieszne, że oparzeni.
- Nagość Hinata, nie patrz! My ciągle raczkujemy w tym temacie, a ty takie rzeczy widziałaś tylko na telewizorze!
- Co jest, kurwa? - warknął Sasuke, puszczając mnie, przez co o mało nie upadłam na plecy. Złapałam go za rękę, aby utrzymać równowagę. Pech chciał, że za tą złamaną. - Sakurrrrrr… - syknął, a ja szybko spojrzałam w stronę nowo przybyłych.
Torby, które niósł Naruto leżały już na podłodze, a jego dłonie na oczach Hinaty, gdyż oboje z Uchihą byliśmy półnadzy, co chyba w wizji Uzumakiego wyglądało jak dno piekielne dla nieskalanej Hinaty.
- Bardzo boli? - spytałam Sasuke, który praktycznie konał, siedząc już na kanapie.
- Nie, kurwa. Swędzi.
- A, no jak tak, to spoko.
- No boli, do cholery!
- Sasuke, nie unoś się - burknął urażony Uzumaki. - Dopiero z Hinatą przyjechaliśmy, zachowałbyś się jakoś. Nie dość, żeś w negliżu, to jeszcze jak prostak bezczelny się zachowujesz.
Hinata zaśmiała się pod nosem, na co Naruto wyraźnie urósł, prostując się. Uchiha przewrócił oczami. W między czasie rzucał przekleństwami, a ja naprawdę zaczęłam się martwić, że coś mu uszkodziłam.
- Miło was widzieć. - Uśmiechnął się do nich przemiło. Obawiałam się, że ze złości zaraz zacznie buchać mu z uszu para. Wyglądał jak te byki na kreskówkach, które miały zaraz staranować jakiegoś biednego, niewinnego człowieczka, którym w obecnej sytuacji byłam ja. Chyba należało się ewakuować.
- Co was tutaj sprowadza? - spytałam, próbując dyskretnie zlokalizować swoją bluzkę.
- No bo… Aj, ubierz się najpierw, bo ręce mi drętwieją od zakrywania jej oczu. - Spojrzał konkretnie na Hinatę, której czubek nosa był już cały czerwony.
- Wiesz, Naruto. - Jej cichy głos przedarł się przez sapanie Sasuke. - My się z Sakurą nieraz kąpałyśmy razem. Jej widok, to dla mnie żadna nowość.
I w tym momencie myślałam, że jego oczy wyskoczą z orbit. To fakt, kąpałyśmy się razem. Czy to na basenie, czy to u mnie. Nie zwracałam na to szczególnej uwagi, nie było to dla mnie nic dziwnego, jednak w blondyna to wyraźnie uderzyło.
- A-ale nie może patrzeć na Sasuke!
- Wygląda mniej więcej tak, jakby wyglądał na plaży, z tym, że nie ma samych bokserek, a też jean…
- Dobrze, już dobrze! - Uzumaki wyraźnie urażony zabrał ręce.
Hinata zamrugała kilka razy i rzuciwszy mi przepraszające spojrzenie, zwróciła się do bruneta.
- Sasuke, możemy ci jakoś pomóc?
Zawsze miała w sobie tę wrodzoną życzliwość, urok, słodkość, jak zwał tak zwał. Czego by nie powiedziała wychodziło miło i przyjemnie, troskliwie. Gdybym ja go to spytała, jeszcze pewnie by mnie zezwał, a tymczasem…
- Nie, Hinata. Niestety.
I to całkiem spokojnym tonem. Lecz dobrze przeczuwałam, że i tak oberwę.
- Nie mogłabyś się tak zachowywać? - warknął, rzucając mi spojrzenie: nienawidzę cię, dlaczego w ogóle cię przy sobie trzymam.
- Ale o co ci chodzi? - Odwróciłam się w jego stronę, a on nie miał zamiaru mi odpuścić.
- Nie wiem, zatroszcz się kiedyś, udaj jakieś ciepłe uczucia chociaż - bąknął obrażony, z ostentacyjnie odwróconą głową w bok.
- No ty sobie chyba żartujesz! - Uderzyłam go lekko w klatkę piersiową, bo tylko na tyle pozwalały mi plecy, choć miałam ochotę na o wiele więcej. - Odezwał się specjalista od wyrażania uczuć!
- Ale mnie to ty się nie czepiaj, dobra?!
- Bo co?! Wielki pan Uchiha częstuje tylko pogardą, tak? - prychnęłam, chcąc aby wiedział, jak bardzo go w tym momencie wyśmiałam. - Daruj sobie.
Sasuke chrząknął, a ja przypomniałam sobie o naszych gościach, którzy wciąż stali w przejściu, wpatrując się w nas z wielkim zainteresowaniem. Moją uwagę przykuła ręka Naruto, która delikatnie obejmowała Hinatę w pasie. Dziewczyna za to jakby z przyzwyczajenia oparła się na jego piersi, idealnie chowając głowę pod jego brodą. No i dlaczego nie mogliśmy tacy być...
- No, wrócimy do tej rozmowy. - Uchiha zgromił mnie spojrzeniem, jakby naprawde chciał mnie wykończyć tu i teraz. - Pokażę wam pokój.
- Ale na pewno możesz? Nie musimy jechać na pogotowie z tą ręką?
- Nie, Hinata. - Spojrzał na mnie przez ramię, mrużąc oczy. - Lecz dziękuję za troskę.
- No, no dobrze - odparła, wciąż zarumieniona.
- Dattebayo, ona może mieć rację. - Naruto stanął naprzeciwko przyjaciela z zaciętą miną. - A co, jak coś się popsuło?
- Naruto, jesteś weterynarzem, a nie lekarzem, nadmieniam.
Zaśmiałam się cicho, co niestety nie uszło uwadze blondyna.
- Ale potrafię rozpoznać anomalię w złożonej kości po złamaniu, prezesiku. - Wyraźnie z szyderstwem wypowiedział ostatnie słowo, a ja ponownie nie mogłam się powstrzymać.
Uchiha łypnął na mnie groźnie. Był jak zranione zwierzę w pułapce. Wyraźnie czuł się osaczony, niepewny co zrobić.
- Dobra, jutro Yane mnie obejrzy - burknął, wreszcie przerywajac milczenie.
- Yane, to do mnie napisała, że nie mogła się do ciebie dodzwonić, i że coś im wypadło i wrócą za dwa dni. - Szeroko uśmiechnięty Uzumaki poklepał Sasuke po zdrowym ramieniu. - Więc…
- Więc jeśli nie przestanie, to pojadę rano - warknął Uchiha, trzymając rękę na brzuchu niepokojąco długo.
- Już zdecydowałem. Hinata. - Naruto odwrócił się w jej stronę i podniósł torby z paneli. - Jutro pojedziemy zwiedzić miasto i ten piękny park, o którym ci mówiłem, a nasz dzidziuś będzie dzielnym pacjentem i da się zbadać.
- Jeszcze słowo i to ciebie trzeba będzie badać i składać. - Sasuke w pełni pokazał swoje oblicze. Tym razem jego odsłona brzmiała “skończyły mi się argumenty, więc przynajmniej ci wpierdolę”. Polecam, mocno. Dorosłe zachowanie dojrzałego mężczyzny. Oceniam dwa na dziesięć.
- Ale ty jesteś pocieszny. - Blondyn uśmiechnął się do niego szeroko, a Hinata spuściła wzrok, zaciskając palce na torebce.
- Sasuke pokaż im ten pokój. Przydaj się na coś. - Również posłałam do niego najpiękniejszy uśmiech, na jaki było mnie stać. Wyszedł jednak szyderczo. Czyli perfekcyjnie.
- Chwila, pokój? - Hinata spojrzała na mnie z przestrachem. - A-ale nie ma jednoosobowych?
- S…
- Nie - przerwał mi Sasuke, ruszając w stronę korytarza. - Wybacz, przygotowany dla was pokój to duża sypialnia z wielkim dwuosobowym łożem królewskim.
Hyuuga wyglądała jakby się zakrztusiła. Szukała wzrokiem pomocy, ale Naruto go zręcznie unikał.
- A-ale…
- Wybacz, Hinata. Takie są warunki. - Uchiha udał, że jej współczuje i wzruszył ramionami. Skrzywił się jednak, wciąż trzymając się za brzuch. Spojrzałam na niego, pytająco unosząc brew, lecz on tylko zgromił mnie w odpowiedzi. - Chodźcie.
Ciągle byłam w staniku, a sama nie mogłam założyć swojej podkoszulki. Zdecydowałam więc na szybko podkraść Sasuke jakąś koszulę. Najpierw jednak w samotności posprzątałam ze stołu i w salonie. Pozostawiwszy względny porządek ruszyłam po schodach na górę. Słyszałam głosy rozpakowujących się Naruto i Hinaty na końcu korytarza. Sasuke nie było w naszej sypialni. Nie przeszkadzało mi to jednak przyodziać koszuli.
Czekałam kilka minut aż wróci, ale to się nie stało. Dopiero zapalone światło w łazience dało mi znak, że coś długo tam był. Uuu, czyżby to warzywka siadły zbyt mocno? Jaka szkoda.
A apropo szkody postanowiłam sprawdzić co u Kirito.
Uchyliłam wolno drzwi do jego pokoju. Smacznie spał tam, gdzie go zostawiłam, lecz był odkryty, trochę dygotał i ciągle coś mamrotał.
- Na koń!
Choć może mówił “okoń”?
Szybko zamknęłam drzwi, aby nie utrzymywać przeciągu. To samo zrobiłam też z oknem, o którym wcześniej zapomniałam.
Podeszłam do blondyna i uklękłam na wysokości jego klatki piersiowej, aby w miarę bezboleśnie podciągnąć kołdrę do góry.
- Na koń! Do wieży… - Szybko przekręcił głowę, zmarszczył czoło i wyrzucił pięść w górę. Musiał mieć wyjątkowo rzeczywisty sen, bo mimika na jego twarzy odzwierciedlała prawdziwe emocje. - Tam na szczycie jest księżniczka ma, wasza królowa! Na ratunek! - Niespodziewanie uniósł się do siadu, zdzielając mnie czołem w nos, ponieważ lekko się nad nim nachylałam. Od razu usiadłam na piętach, wznosząc wzrok, aby zatamować łzy i złapałam się na trzon nosa.
- Ćśśś, spokojnie, nie jest złamany. Nie jest złamany - powtarzałam cicho, zupełnie nie patrząc na Kirito, mając spojrzenie wbite w sufit.
- Sakura? - Jego głos wyrażał zdziwienie. Kątem oka zarejestrowałam, że potrząsnął głową i potarł czoło. - Czy ja cię…?
Szybko połapał się w tym, co się stało i odciągnął moje ręce od twarzy.
- Przepraszam, ja…
- To nie twoja wina, sama się nachyliłam - mruknęłam, czując na palcach krew.
No pięknie.
- Boże, krwawisz!
- Ale nie umieram.
- Szybko do łazienki, trzeba przyłożyć czymś zimnym.
Kirito natychmiast wstał, ale od razu się zachwiał, jakby miał jeszcze przytępione zmysły. Schodził ze mnie szok, ból nie był tak uciążliwy jak mi się wydawało. Uspokajałam się i już do mnie dotarło, że okład wystarczy, a mój nos jest w całości.
- Chodź. - Blondyn podał mi rękę, będąc wyraźnie zmartwionym.
Chwyciłam jego dłoń, korzystając z pomocy przy wstawaniu. Sama też się lekko zachwiałam, ale chwyt utrzymał mnie w pionie. Zaczęliśmy iść w stronę wyjścia.
- No nie wybaczę sobie - mruczał, otwierając drzwi. - No nie.
- Najwyżej zasponsorujesz mi operację plastyczną nosa - powiedziałam zmienionym głosem, jakby naprawdę coś mi się stało. Jego oczy od razu wyraziły zdziwienie i zmieszanie, a ja walczyłam ze sobą, aby się nie roześmiać.
- Nie mów tak! - Dramatyzm w głosie, emocje na ciele. No normalnie naprawdę dał się wkręcić. - Nie można poprawić perfekcji! - zawodził, a ja już ostatnimi siłami tłumiłam śmiech.
- Wiesz, cenię się. Nie wiem, czy cię stać.
- Dam każde pieniądze!
Zaczęliśmy schodzić po schodach, bo Kirito sam zauważył, że w łazience na górze już paliło się światło. Delikatnie, schodek po schodku.
Jakoś dotarliśmy do upragnionej łazienki, kresu naszej podróży. Kirito wciąż coś mruczał, ale ja skupiałam się na tym, żeby krew nie skapnęła na podłogę, bo potem spotęgowałoby to tylko dziwne pytania, więc gdy tylko weszliśmy do środka, to nachyliłam się nad umywalką.
- Już moment.
Kirito wziął jakiś ręcznik do rąk i namoczył zimną wodą. Potem bez ostrzeżenia po prostu położył mi go na twarzy. Całej. Zasłonił mi oczy, usta. Ręcznika oczywiście nie wykręcił, więc woda od razu zmoczyła koszulę, pod którą miałam tylko stanik, więc szybko przylgnęła do mojego ciała, powodując, że zrobiło mi się zimno.
- Kirito… - bąknęłam, na ślepo próbując trafić dłońmi pod kran.
- Coś nie tak? - Dotknął mojego przedramienia i odkręcił kurek, dzięki czemu mogłam umyć ręce z krwi.
- Ty naprawdę o to pytasz?
- No krzywdę ci zrobiłem, to no… bym to naprawić jakoś chciał.
Prychnęłam cicho.
- Mam na myśli to, że nawet nie wykręciłeś ręcznika, a ja zaraz będę cała mokra.
Przed oczami miałam wizję, jak zapala mu się w głowie taka żaróweczka z napisem “coś poszło nie tak”.
- Kurde, faktycznie - mruknął i zabrał ręcznik z mojej twarzy. Spojrzałam na niego, lecz on tylko patrzył na mnie z poczuciem winy, a mi aż zrobiło się go szkoda.
Staliśmy na przeciwko siebie w małej łazience, a ja z jakiegoś powodu nie mogłam znaleźć jakichś sensownych słów, żeby móc się do niego odezwać. Bo, bo chciałam coś mu powiedzieć, ale widok prawdziwego zmartwienia na jego twarzy wprawił mnie w lekkie osłupienie. Zamarliśmy tak więc na chwilę, oboje nie mogąc się połapać w tym, co w ogóle mieliśmy zamiar zrobić.
- Usiądź. - Kirito wreszcie mruknął cicho, wskazując głową na wannę. Przycupnęłam więc na brzegu i zacisnęłam odruchowo powieki, ponieważ ruszyłam się za szybko, przez co ból odezwał się ponownie.
Tym razem po namoczeniu ręcznika, Kirito najpierw do wykręcił. Gdy kucnął przede mną miał też w ekwipunku chusteczki.
- Weź rękę - powiedział jakimś dziwnie drżącym głosem, zwinnie umykając od patrzenia mi w oczy.
- Nie mogę, bo wtedy kapnie.
- Nie kapnie.
Próbowałam coś z niego wyczytać, gdy tak w ciszy znajdowaliśmy się w tej dość niezręcznej sytuacji, ale moje próby spełzły na niczym.
Nie odrywając wzroku od jego twarzy powoli zabrałam dłoń. Z początku przestraszyłam się, gdy uniósł własną w kierunku moich ust. Nie dając się jednak ponieść panice, siedziałam spokojnie, gdy on delikatnymi ruchami wycierał moją górną wargę z krwi. Wykonywał powolne, metodyczne, ale troskliwe ruchy, które wywołały we mnie mieszane uczucia. Rozsądek bił na alarm, że powinnam mu podziękować i poradzić sobie sama, jednak jego obecność i to jak się ze mną obchodził było przyjemne, napawało mnie dziwnym spokojem, którego ostatnio było bardzo mało w moim życiu. Pozwalałam więc mu się mną zajmować, choć tak naprawdę mogłam odprawić go z kwitkiem, lecz dotarło do mnie, że wcale nie chciałam tego robić. On jednak wciąż wydawał się być szczerze przejętym, a nie chciałam, aby ciążyło na nim poczucie winy. Żarty żartami, ale trzeba znać jakieś granice.
- Nic mi nie jest, naprawdę - powiedziałam cicho, delikatnie chwytając jego dłoń, aby odjąć ją od mojej twarzy.
Kirito jednak, wciąż kucając przez co patrzyłam na niego z góry, wbił we mnie spojrzenie swoich błękitno-szarych oczu, a ja znów nie wiedziałam co powiedzieć. Widziałam w nich żywe emocje, te emocje, których brakowało mi u Sasuke. Te ciepłe, przynoszące radość, a nie tylko te zarezerwowane dla cierpienia i strachu. Już nie tylko nie wiedziałam co powiedzieć, ale i co myśleć.
- Zaufaj mi. - Próbowałam go jakoś uspokoić, choć sama byłam dziwnie nerwowa. Wciąż trzymałam jego dłoń na swoim policzku, czując bijące od niej ciepło i ponownie ogarniający mnie spokój. Rozpływałam się w nim, całkowicie zapominając o bólu. - W końcu ostatnio przeżyłam super pożar. - Uśmiechnęłam się do niego, chcąc jakoś rozluźnić atmosferę. On jednak uparcie wpatrywał się prosto w moje oczy. Był bliżej mnie niż kiedykolwiek. Jego spojrzenie mnie osaczyło, nie miałam żadnej strony, w którą mogłabym zbiec. - Takie zderzenie, to nic. Nic mi nie jest - wydukałam bezładnie, jakby coś splątało mi myśli, pozwalając na wypowiedzenie tylko losowych.
Znów odważyłam spojrzeć się na jego twarz. Powoli, bez pośpiechu. Najpierw kształtny, męski podbródek, a na nim kilkudniowy zarost. Potem dość wąskie usta i mocno zarysowane kości policzkowe, nadające mu pociągającego wyglądu. Kształtny nos, brwi idealnie komponujące się z wielkimi oczami, które ciągle nie dawały mi spokoju.
Nie zauważyłam kiedy jego dłoń całkowicie przylgnęła do mojego policzka. Dopiero też po chwili dotarło do mnie, że delikatnie pocierał moją skórę kciukiem. W ogóle miałam wrażenie, jakbym oglądała całą sytuację z boku. Jakbym się zachłysnęła czymś czego nie znam i nie potrafiła na to odpowiednio zareagować.
- To nic, nic mi nie jest - powtórzyłam, jakbym zacięła się na tych słowach i zapomniała, że istniały w ogóle inne. Przygniatała mnie teraz jego obecność. Powodowała, że traciłam racjonalność. - To ni…
Nie wiem jak to się stało. Wiem, że stało się szybko. Mówiłam do niego, a sekundę później czułam jego ciepłe usta na swoich, dłoń na karku i coś na kształt, jakbym mdlała. Szok spowodował spięcie wszystkich moich mięśni, zupełnie jakby z opóźnieniem docierały do mnie fakty.
Zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować Kirito się odsunął, lecz nie za daleko. Wciąż czułam jego ciepły oddech na wargach. Prawie stykaliśmy się nosami, a już na pewno patrzyliśmy sobie w oczy. Miałam półprzykmnięte powieki i pustkę w głowie. Nie wiedziałam, czy na niego nakrzyczeć, czy, czy cokolwiek. Nic nie mogłam z siebie wykrzesać.
On w końcu jakby też zrozumiał co się stało, bo chrząknął i wstał gwałtownie, o mało ponownie nie zahaczając głową o mój nos. Już chciałam coś powiedzieć, ale znów niespodziewanie położył mi mokry, zimny ręcznik na twarzy, co może i dobrze wyszło, ponieważ udało mi się dzięki temu jakoś ukryć uderzenia gorąca i dostałam coś na kształt peleryny niewitki, gdzie mogłam wziąć kilka głębszych wdechów, żeby się uspokoić.
Czy jeśli całuje się dziewczynę przyjaciela, to nie mówi się chociażby “przepraszam”?
Obawiałam się jednak, że Kirito wcale nie czuł się winny. Co gorsza, ja też nie byłam zjadana przez własne sumienie, a to nie znaczyło nic dobrego. Uczucie, które przeważało nad wszystkimi innymi to obecnie szok. Próbowałam jakoś poskładać myśli, lecz ten ręcznik na twarzy dawał mi poczucie odosobnienia, przez co wyszło tak, jakby Kirito tu wcale nie było.
Tylko ja i mój ręcznik.
- Sakura?
Z zamyślenia wyrwał mnie głos Sasuke dochodzący gdzieś z korytarza. Stres i nagły ucisk w klatce, który wręcz przygniótł mnie do ziemi, zaparł mi dech w piersiach. Domyślałam się jak zareagował Kirito, ale na szczęście wciąż chronił mnie ręcznik.
Dobry ręcznik, dobry.
- Tu jesteśmy! - odkrzyknął wreszcie Kirito, a po chwili usłyszałam, jak otwierają się drzwi.
- Co tu s… Sakura, czemu masz ręcznik na głowie? - Uchiha był trochę zdziwiony, ale jego głos nie miał nawet krzty podejrzliwości. Czyżby aż tak mi ufał? Ugh, co ja najlepszego zrobiłam? Co, co Kirito zrobił!
Dość długo się nie odzywałam, więc znów blondyn zabrał głos. Mówił lekko, z nutką ironii. Tak, jakby nic nie miało miejsca.
- Po tym jak mnie uśpiłeś, kretynie, żebym czasem wam nie przeszkadzał w romantycznej schadzce - oczami wyobraźni widziałam, jak macha mu pięścią przed twarzą - Sakura, anioł w ludzkiej skórze, przybył, aby mnie uratować. - Znów grał. Byłam pewna, że miał luźną postawę, niewymuszenie gestykulował dłońmi, a już na pewno jego twarz wyrażała milion emocji, które zupełnie nie miały potwierdzenia w rzeczywistości. Działały jednak dopóki Sasuke tego nie wiedział. - Z tego co wywnioskowałem to nachyliła się, żeby poprawić koc, a ja przez sen niespodziewanie podniosłem się do siadu i zdzieliłem ją czołem w nos. - Zaśmiał się przy końcu, jakby cała ta sytuacja była jednym wielkim żartem.
Nie wiedziałam, co myśleć.
- Wkręcasz mnie - odpowiedział Uchiha. Po tonie wnioskowałam, że był już spokojniejszy.
- Gdzieżbym śmiał.
Osz ty kanalio, przeszło mi przez głowę. Ja sobie to z tobą jeszcze wyjaśnię.
- Powiedz mi tylko, dlaczego ona nic nie mówi i ma ręcznik na głowie.
- No wiesz, zimny okład jej zrobiłem.
- Kpisz ze mnie teraz?
- No nie, zobacz. Jest świetny.
- Jest chujowy.
Parsknęłam cicho, zdając sobie sprawę z absurdu tej sytuacji. Nastał czas, żebym w końcu wzięła sprawy w swoje ręce.
Zdjęłam swój super ręcznik z twarzy i wrzuciłam go do zlewu. I Kirito i Sasuke wpatrywali się we mnie z lekkim, niewypowiedzianym pytaniem, choć co do blondyna nie byłam już niczego pewna.
To, to było bardzo dziwne.
- Chyba czas iść spać - wychrypiałam, a oni zgodnie skinęli głowami. - Super. - Gdy wstałam lekko zakręciło mi się w głowie. Co śmieszniejsze oboje nagle postanowili bohatersko wziąć mnie na ręce. Odrzuciłam obie propozycje.
- Nic mi nie jest.
Wciąż w stadium normalnie jakby szoku pourazowego szłam powoli na sztywnych nogach. Dopiero do mnie docierało, co się w ogóle stało, że to się potocznie zdrada nazywa, że to nie zwiastuje nic dobrego, że to grzech śmiertelny, a ja umrę w katuszach i samotności.
Co ja najlepszego zrobiłam? Było go pchnąć na posadzkę. Przydzwoniłby tym swoim wysportowanym dupskiem na kafelki, to może by się otrząsnął. Może to ja powinnam otrząsnąć się szybciej?
Minęłam ich oboje, chcąc jak najszybciej znaleźć się w łóżku. Bałam się jednak, że poczucie winy, które właśnie dopadło mnie ze zdwojoną siłą nie da mi zasnąć. Czułam się normalnie jak najgorsza szmata, choć w teorii nie zrobiłam nic złego. No nie zrobiłam, prawda?
Poczułam dłoń na talii i pewna, że Sasuke po prostu pomaga mi wejść po schodach oparłam się o jego ramię. Po chwili jednak zorientowałam się, że Uchiha szedł pierwszy po schodach, miałam przed sobą jego plecy. Z przestrachem spojrzałam w prawo, napotykając szczerze rozbawione spojrzenie Kirito. Śmieszyła go moja reakcja, moje szeroko otwarte ze zdziwienia oczy, rozchylone usta. Nie mogłam wykonać gwałtownego ruchu, bo Sasuke mógłby się odwrócić.
To co się działo było złe. Złe do szpiku kości. Tak się po prostu nie robiło. Tylko okropni ludzie zniżali się do tego poziomu, a ja musiałam być ponad tym. Musiałam. Za każdą cenę.
- Jutro się z tobą policzę, kaleko, za te ziółka Yane - mruknął Kirito, trzymając już ręce przy sobie. Staliśmy przed wejściem do sypialni, którą miałam dzielić z Sasuke. Czułam się ultra niezręcznie.
- Skąd wiedziałeś, że to akurat jej ziółka? - Uchiha oparł się zdrowym ramieniem o framugę, patrząc na przyjaciela z kpiącym uśmiechem. Na przyjaciela. PRZYJACIELA. Przyjaciele nie całują dziewczyn swoich przyjaciół. I koniec.
- Wiedziałem, że skądś znam zapach, ale zorientowałem się, jak już było za późno.
Ta luźna rozmowa grała mi na nerwach. Czemu ja nie potrafiłam tak udawać? Choć w sumie to znaczyłoby kłamstwo, którym się brzydziłam. Musiałam głęboko przemyśleć, co z tym zrobić, jak rozegrać. Tylko bez gwałtownych ruchów, Sakura.
- Dobra, Sakura. Lecimy spać.
Uchiha wszedł do sypialni i zapalił światło. Odwróciłam się, aby pójść za nim, ale Kirito pociągnął mnie za rękę do siebie. Wciąż staliśmy na korytarzu spowici w półmroku. Wciąż zdecydowanie za blisko jak na kolegów.
- Chyba musimy porozmawiać - szepnął i tak, jakby był do tego upoważniony, założył mi kosmyk włosów za ucho. Miałam w klatce piersiowej drażniący ucisk. To na co pozwalałam było okropne, wiedziałam, że było złe. Ale i tak nie robiłam nic, aby to powstrzymać. Aż poczułam obrzydzenie do samej siebie.
- Sakura, idziesz? - zawołał Sasuke, zapewne leżąc już w łóżku. Zacisnęłam usta, nie wiedząc co powiedzieć.
- Tak! - rzuciłam przez ramię, a na twarzy Kirito znów pojawił się ten uśmiech, który doprowadzał mnie do szału. Wyraźnie podobał mu się obrót sytuacji.
- Jak uśnie, to wyjdź na chwilę - powiedział, na co zacisnęłam pięści z wściekłości.
- Żebyś wiedział, że wyjdę - wycedziłam, czując na zmianę uderzenia gorąca i dreszcze. Nie miałam pojęcia, co się ze mną działo.
- Na to liczę.
Nie wierzyłam w to wszystko. Czy on właśnie grał ze mną w otwarte karty? Na co on tak, do cholery, liczył? Ugh!
- Nie wierzę, że to robisz - warknęłam, wyrywając rękę z jego uścisku.
- Albo co dopiero zrobię.
Z tymi słowami błąkającymi mi się po głowie zamknęłam za sobą drzwi. Wzięłam głęboki oddech, czując jak znów pulsuje mi zraniony nos. Bomba.
- Wszystko dobrze?
Uniosłam wzrok i miałam ochotę jęknąć. Uchiha leżał na łóżku z jedną ręką pod głową. Kołdra po zarezerwowanej dla mnie stronie była odsunięta, jakby wolne miejsce na materacu samo mnie zapraszało.
- Tak, wszystko w porządku. Tylko trochę boli.
No w sumie to nie skłamałam. Zgasiłam tylko szybko światło, żeby uciec spod natłoku jego spojrzenia. W lekkim świetle księżyca podeszłam do łóżka. Wgramoliłam się obok Sasuke, który bez słowa przygarnął mnie do siebie, tak sobie mnie układając, że przytulałam się policzkiem do jego klatki piersiowej, a on obejmował mnie na tyle, na ile był w stanie przez gips.
Czułam się wstrętnie z samą sobą.
- Chodźmy już spać - mruknął sennie w moje włosy, kiedy mi chciało się płakać. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, naprawdę byłam bliska płaczu. Zanim jednak zamknął oczy, aby zasnąć uniósł się lekko i delikatnie mnie pocałował. - Przytul mnie.
Ciepłe, przyjemne uczucie znów rozpłynęło się po moim ciele, kiedy zdałam sobie sprawę, że go nienawidzę. Jednak nie mogłam zrzucać swoich błędów na to, jak zachowuje się mój organizm w jego pobliżu, ich pobliżu. Boże, co ja w ogóle wygaduję. To jeszcze bardziej poniżające.
Na szczęście Sasuke szybko usnął. Wtulał się we mnie przez sen, oddychał cicho i miarowo. I co? Teraz miałam wyskoczyć z jego objęć, aby spotkać się z Kirito i, i co do cholery? To wszystko było pokręcone. Jakim prawem on mnie w ogóle pocałował? Czemu to w ogóle zrobił?
Lepiej tak to zostawić? Nie wyjść do niego?
Sasuke spał głęboko już od jakiejś godziny. Ja natomiast z zupełną papką zamiast mózgu wciąż wahałam się, co zrobić. Powinnam postąpić odpowiedzialnie i dojrzale. Powinnam wyjść, powiedzieć mu w twarz, że jest dupkiem i, że ma się to więcej nie powtórzyć. Tak, tak się nie godzi, aby coś takiego pozostało niewyjaśnione.
Delikatnie wyswobodziłam się z ramion Sasuke, który spał smacznie w nieświadomości. Sumienie znów dało mi kopniaka w przełyk. Czułam, że stąpam po cienkiej linie i mam tylko jedno życie. Coś jak wóz albo przewóz, bez wyjątków. A ja czasem potrzebowałam drugiej szansy.
Uchyliłam drzwi i zrozumiałam, że popełniłam błąd. Powinnam zostać w łóżku ze swoim, kurna, chłopakiem.
- Długo każesz na siebie czekać.
Kirito stał naprzeciwko wejścia do mojej sypialni, opierając się o ścianę ze skrzyżowanymi ramionami. Umył się i przebrał. Szary podkoszulek podkreślał jego figurę, a luźne dresy nadawały mu równie luźnego wyglądu. Włosy, mokre jeszcze po kąpieli, śmiesznie opadły mu na czoło. Jednak jego spojrzenie na pewno nie mogło zostać określone jako śmieszne. Było na wpół ciekawskie i na wpół śpiące, jakby tylko jakieś zainteresowanie odciągało go od zaśniecia na stojąco.
- W ogóle nie powinnam do ciebie wychodzić - odparłam, gdy odeszliśmy trochę w stronę schodów.
Oparłam się o ścianę tak jak on poprzednio, czekając na wyjaśnienia. Szczerze mówiąc trzęsłam się jak galareta, bo to, co się działo nie zostało przeze mnie nawet w ułamku procenta zaplanowane. Nie miałam pojęcia, co mógł mi teraz powiedzieć, ani tego jak powinnam na to zareagować. A była to rzecz kluczowa, moja reakcja, moje słowa.
- Ale z jakiegoś powodu jednak wyszłaś - odparł i przeczesał włosy ręką, aby zatuszować ziewnięcie.
- A ty z jakiegoś powodu stałeś pod moimi drzwiami, sądząc, że wyjdę - odparowałam, a on posłał mi senny uśmiech, jakby chciał powiedzieć “ty biedna, nieświadoma kobieto”. Napawało mnie to stresem, po prostu stresem. Powoli zaczynał mnie boleć brzuch.
- Ja dobrze wiem, po co czekałem, ale czy ty wiesz, czemu wyszłaś?- Pochylił się lekko do przodu, lecz tylko po to, żeby podeprzeć się na kolanach i móc patrzeć na mnie z mojej wysokości, bo sam był wyższy o ponad dobre dziesięć centymetrów.
Widziałam jak delikatnie błądzą mu oczy. Widocznie ziółka Yane wciąż na niego działały. Pytanie tylko, czy mogłam to jakoś wykorzystać?
- Tak. - Skinęłam głową, chcąc samej sobie udowodnić, że doskonale wiedziałam, po co opuściłam ciepłe łóżko. - Chcę usłyszeć jak będziesz się plątał, żeby jakoś mi to wytłumaczyć.
Prychnął cicho, jakby nic nie robiąc sobie z moich wyrzutów.
- Co mam ci wytłumaczyć?
Z racji, że nie przywykłam do rozmawiania z nim z oczami na tej samej wysokości, czułam się trochę zbita z tropu. Wiedziałam jedynie tyle, że musiałam teraz zabrzmieć jak pewna siebie, zdecydowana osoba. Taaa.
- Co to był za incydent w łazience? - Wysiliłam się na spokojny ton, żeby nie wściekać się jako pierwsza.
Kirito uniósł brew i znów się uśmiechnął, tyle że tym razem nie potrafiłam rozszyfrować jego intencji. Były mi zupełnie nieznane. Przekręcił lekko głowę, tak jak robią zaciekawione czymś szczeniaki, po czym zanim zdążyłam zorientować się w tym półmroku co robi, pstryknął mnie lekko w brodę, jakby w ostatnim momencie się orientując, że dotykanie teraz mojego nosa to kiepski pomysł.
- Co to ma znaczyć? - Zacisnęłam powieki, czując się coraz bardziej zagubiona. Sterował mną jak chciał,
Bawiło go to, jak się denerwowałam. Widziałam to gołym okiem! Odpowiadał mi pytaniem na pytanie, przez co ja zadawałam ich coraz więcej, a on na żadne nie udzielił mi dobrej odpowiedzi.
- Co dokładnie? - Tym razem pochylił się trochę bardziej, zmniejszając dystans między nami.
- Tak ciężko spytać: Kirito, och, boski mężczyzno, którego pragną wszystkie kobiety już od pierwszego spotkania, dlaczego skradłeś mi pocałunek?
No odjęło mi mowę. Musiałam mieć bardzo ciekawą minę, bo od razu zaczął dusić w sobie śmiech, tylko że ja naprawdę nie wiedziałam co powiedzieć. Przecież to, co się stało, to było coś poważnego! Takie zdarzenie trzeba przedyskutować i ewidentnie zakończyć póki się jeszcze nie zaczęło! A on? A on co robi? Świetnie się bawi!
- Ty żartujesz teraz - mruknęłam w końcu, próbując jakoś poukładać to sobie w głowie.
- Z czym? - Uniósł kącik ust i kontynuował, ciągle patrząc mi w oczy. - Z tym, że jestem boski czy z tym, że…
- Ugh, przestań - syknęłam, zaciskając pięści. Bałam się, że przegram z nim każdą słowną potyczkę, a przecież tę trzeba było wygrać.
- Nie jestem boski?
- Kirito! - Można krzyczeć szeptem? Tylko tak potrafiłam określić swój ton.
- Sakura?
- Tak, mam na imię Sakura. - Walnęłam go pięścią w klatkę piersiową z bezradności. Już nie wiedziałam, co zrobić z rękoma. - I jestem dziewczyną twojego przyjaciela, do cholery.
- A i owszem. - Mina nie zrzedła mu wcale. Wcale. Null. Coś jak zero reakcji.
- I, i nic? - Zacisnęłam usta, nie wiedząc, co jeszcze mogłabym powiedzieć. - Nie całuje się dziewczyn swoich przyjaciół.
- Całuje? Nic takiego jednak nie kojarzę… - mruknął i, już wyprostowany, skrzyżował ręce na piersi, spoglądając w sufit.
- Twoje niedoczekanie, podły kłamco. - Znowu go uderzyłam i od razu poczułam się lepiej.
- Nie ubliżaj mi. - Zrobił urażoną minę, mimo że był wszystkiemu winien.
- Ja tu tylko nakreślam fakty. Czy pozwoliłam ci się pocałować? - Już bardziej dosadnie nie mogłam mu tego powiedzieć. Przecież facet to też człowiek. Homo sapiens. To znaczy, że ma rozum. Więc dlaczego go, kurna, nie używa?
- A nie pozwoliłaś? Bo nie kojarzę.
Okej, okej. Wdech i wydech. Przecież nie możesz zakopać jego truchła w ogródku za domem.
- A czy sama definicja mojej osoby jako dziewczyny Sasuke tego nie mówi?
- Może kiedyś… - szepnął, jakby do siebie. Po chwili jednak ponownie skupił na mnie wzrok, a ja nagle poczułam się przy nim mała i bezbronna, kiedy przecież wcale tak nie było. Chyba. - Problem polega na tym, że czasem nie mówimy tego co czujemy i nie czujemy tego, co mówimy.
Zmarszczyłam brwi, próbując doszukać się w jego słowach jakiegoś ukrytego sensu. Dopiero uczyłam się rozumieć, że on był świetnie wytrenowany w niemówieniu. Niemówieniu o sobie, o przeszłości, o tym jaki naprawdę jest, czego sam by chciał. Jednak to, co teraz powiedział wydawało się dość jasne. Tylko czy ja na pewno chciałam rozumieć? Wiedzieć?
Nie powinnam.
- Co mam ci odpowiedzieć?
- Teraz? Nic od ciebie nie oczekuję - odpowiedział spokojnie, jakby z góry znał przebieg tej rozmowy. Drażniło mnie to. Gdybym od początku wiedziała, że ma nade mną przewagę w ogóle bym do niego nie wychodziła, a tak to musiałam zbierać swoją dumę gdzieś z podłogi. Rozegrałam to po prostu najgorzej.
- Więc jak powinnam się zachowywać? Udawać, że nic się nie stało? - Zbył moje pytania machnięciem ręki.
- Kochana, rób z tym co chcesz.
- Nie rozumiem cię.
- Nie ty pierwsza.
Złapałam się za głowę, mając powyżej uszu tego wszystkiego. Popełniłam błąd.
- Jesteś samolubnym palantem. - Uniosłam palec, żeby wiedział, jak bardzo byłam na niego zła.
- Jestem przede wszystkim palantem, który bardzo dużo wie i patrzy na to, co robi z tobą Uchiha.
Zmrużyłam oczy, zbliżając się do niego o krok.
- Co to znaczy?
- To znaczy, że wiem, co cię tak nurtuje. Po naszej ostatniej rozmowie wszystko złożyło się w całość. - Westchnął i zapatrzył się na okno, które rozpościerało się nad schodami.
- Jak powinnam to rozumieć?
- Tak, że mam jeszcze szczątkowy szacunek do Sasuke, choć chyba już nie powinienem… - Rozluźnił ręce, jakby chciał to wszystko z siebie zrzucić. Czyli jemu też nie było z tym łatwo. Chociaż tyle. - Ale poczekam, aż sam ci to powie, bo kiedyś musi. Wtedy zdecydujesz czy na pewno chcesz żyć z takim człowiekiem.
Przecież dałam Sasuke ultimatum. Musiałam tylko jeszcze troszkę poczekać. Prawda, jaka by nie była, nie mogła być bardzo szokująca. Przecież już mam świadomość, że to Cynthia stała za podpaleniem. Chciałam wiedzieć wszystko, jednak... pomijałam ten istotny fakt, że w niewiedzy zawsze była jeszcze nadzieja na coś lepszego, gdy prawda mogła mnie przygnieść zbyt mocno.
- Idź już spać. - Z zamyślenia wyrwał mnie jego głos, a zaraz po tym Kirito pocałował mnie delikatnie w czoło, wprawiając jedynie w jeszcze większe osłupienie. - Uchiha nie będzie ostatnim facetem, który cię całuje przed snem. Nie tym razem - mruknął z ustami przy mojej skórze i uniósł dłoń. Już miałam odskoczyć, ale on tylko położył ją na mojej głowie i potargał lekko włosy, po czym odwrócił się i gdyby nigdy nic ruszył w stronę swojego pokoju.
- P-powiem o tym Sasuke.
Zatrzymał się i oczyma wyobraźni widziałam jak kącik jego ust unosi się w leniwym, pewnym siebie uśmiechu.
- Nie powiesz.
- P-powiem.
- Nie masz tyle odwagi, a zresztą nie chcesz tego robić. - Westchnął, gdy próbowałam znaleźć dobrą odpowiedź. - Do rana, Haruno. - Uniósł rękę na pożegnanie, nawet nie odwracając się przez ramię i po prostu zniknął za drzwiami, pozostawiwszy mnie tu samą z kołatającym sercem i myślami w nieładzie.
Niczym zombie wróciłam do swojego łóżka. Sasuke rozwalił się na całym materacu, więc miałam dla siebie naprawdę małą część. Z jakiegoś powodu nie potrafiłam się do niego przytulić. Czułam się źle sama ze sobą. Patrząc na Uchihę, który tuż obok mnie spokojnie spał, nie podejrzewając, że jego dziewczyna wymyka się… ugh.
Potem długo nie mogłam zasnąć. Nie potrafiłam zrozumieć swoich myśli na tyle, żeby je poukładać, żeby wiedzieć co było dobre, a co złe. Czy powinnam powiedzieć o tym Sasuke? Przecież, przecież powinien wiedzieć. Ja… powinnam mu powiedzieć.
Przewracałam się z boku na bok, nie mogąc znaleźć wygodnej pozycji. Byłam jak kłębek nerwów. Co jeśli rano wstanę, zobaczę go, i jedyne co ujrzę to satysfakcja? I jeszcze ta pewność, że nic nie powiem Sasuke. Przecież to… przecież tak się nie robi, cholera!
Sen przyszedł nad ranem, gdy potężny ból głowy osiągnął apogeum. Wraz z pierwszymi promieniami słońca poczułam jak odpływam.
Śniło mi się, że spadam.
- Halo halo, wstajemy! Wstajemyyy!
Czyjś głośny wrzask wyrwał mnie ze snu. Zaraz potem dostałam wielką łapą Sasuke w policzek.
- Ała… - mruknęłam, masując obolałe miejsce.
- Co jest? - zaspany Uchiha uniósł się na łokciu i zaczął rozglądać się dookoła.
- Nie wiem, ale mi przywaliłeś - burknęłam, a wydarzenia z wczorajszej nocy jakby dotarły do mnie dopiero teraz.
Przełknęłam ślinę, niepewnie patrząc na Sasuke. Ten jednak zachowywał się normalnie, na co odetchnęłam z ulgą. Od razu jednak złapałam się na tym, że ucieszyłam się z tego, iż coś przed nim ukryłam. To było straszne uczucie.
- Wstajeeeee…
Drzwi od naszego pokoju otworzyły się z hukiem. Stał w nich zadowolony Naruto, którego uśmiech był tak szeroki, że mnie od niego już bolałyby policzki.
- No, wstaliście. Pięknie. - Skinął głową, jakby do siebie, na co Sasuke się obruszył.
- Po co nas budzisz, kretynie?
- Kretynie, kretynie. - Machnął dłonią. - Jedziemy do szpitala z twoją rączką. Jedziemy do miasta, Sasuś, do miasta. Ty na prześwietlenie i poskładanie rąsi, a my z Hinatką na piękny spacer po starówce. - Klasnął w dłonie i zakasał rękawy koszuli, jakby szykował się na wyprawę życia. - Czas na przygodę!
- Jeśli sądzisz, że opuszczę dziś ten dom - Sasuke objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie - oraz tę kobietę, w tym łóżku, to się grubo mylisz.
- Bądź dorosły i odpowiedzialny. Jak ci się łapa krzywo zrośnie…
- To będę miał krzywą!
- Ech. - Naruto pacnął się w czoło z dezaprobatą. - Sakura, powiedz mu coś.
- Emmm. - Podrapałam się po karku, czując jak powoli swędzą mnie opatrunki. - Powinieneś Sasuke…
- Ugh, naprawdę? - Uchiha spojrzał na mnie spod zmrużonych powiek. - Nawet ty?
- Troszczę się… o twoją rękę! - Wypaliłam, kątem oka widząc, jak Uzumaki powstrzymuje się od śmiechu. - Wolałabym, żebyś miał prawą rękę.
- No to postanowione!
- Chwila, chwila. - Sasuke wstał, nie szczędząc sobie stękania. - A tobie czasem nie trzeba zmienić tego badziewia? - Wskazał na moje plecy. Wiedziałam do czego dążył. Perspektywa pójścia do szpitala od razu mnie odstraszyła.
- Aaa, może jednak Sasuke nie musi nigdzie jechać? - Próbowałam się uśmiechnąć, ale kiepsko to wyszło. Naruto już wyczuł, co się święci.
- Opatrunki mogę ci zmienić na miejscu. - Blondyn posłał mi uśmiech, a ja od razu odetchnęłam. - Jestem weterynarzem, fakt, ale przy okazji ratownikiem medycznym.
- Dzięki Bogu. Zróbmy to!
- Hola hola. - Za plecami Uzumakiego pojawił się Kirito, sennie przecierając oczy. - Robimy czworokącik?
- Czworokącik z trzema facetami? - Sasuke się obruszył, jakby naprawdę to rozważał. - Z trzema laskami, to co innego.
- Palant - mruknęłam, ale Kirito jakby jednak podłapał temat, przewiesił ramię przez szyję stojącego przed nim Naruto.
- To jak? Kiedy, chłopcy?
- Dość, wyłaźcie stąd. - Machnęłam ręką, chcąc, żeby zamknęli za sobą drzwi od zewnątrz. - Naruto, zaraz przyjdę do gabinetu Yane. Nie zajmie nam to długo.
- A Hinata wie? - Kirito zrobił zszokowaną minę.
Nie mogłam jednak ignorować ani jego pojedynczych spojrzeń, które, zdecydowanie za często, prześlizgiwały się po mojej sylwetce, ani tych skierowanych proste w moje oczy, tych trochę zbyt długich, zbyt wymownych. Próbowałam ich unikać, ale jego wzrok mnie do siebie przyciągał, jakbym tylko czekała na moment, aż znów to zrobi. To było trochę jak pojedynek, w którym nie wiedziałam czy chcę wygrać, czy przegrać.
- Od Hinaty łapska precz. - Naruto zdzielił go łokciem w żebra, ale nie zmyło to cwanego uśmiechu z twarzy Kirito.
- Więc zostaje trójkącik… - słysząc to mruknięcie aż przeszły mnie ciarki. Cholera jasna.
Sasuke chyba tego nie usłyszał. Stał wtedy przy szafie i odsuwał szufladę, więc może nie zwrócił uwagi na ten barwny… komentarz. Naruto udawał, że nic nie miało miejsca. Jedynie ja siedziałam jak wmurowana, gdy Uchiha właśnie wybierał sobie dzisiejsze bokserki.
- No wyjdziecie wreszcie? - rzucił przez ramię. Widziałam, jak próbował zachować zimny wyraz twarzy, gdy odruchowo chciał zamknąć szufladę drugą ręką. Najwyraźniej nie miał zamiaru pokazywać, że doskwierał mu ból.
No jasne.
- Wyrzucasz nas? - zapytał Kirito.
Uchiha spojrzał na niego wymownie.
- Liczę do trzech i zdejmuję majtki, bo chcę się przebrać. Raz.
- Stary, tylko zachęciłeś. Z przyjemnością popatrzę!
- Dwa.
- Jak w liceum, tylko męska miłość. - Otworzyłam usta, aż bojąc się zapytać, jak wyglądała ich szkoła średnia.
Widząc jednak, że Uchiha naprawdę zamierzał zdjąć majtki, wypaliłam:
- Bo ja się rozbiorę.
Głowy Kirito i Naruto od razu odwróciły się w moją stronę, a Sasuke nie zdjął gaci. Sukces!
- Łeee, kobieta. - Uzumaki zbył mnie dłonią, lecz szybko się roześmiał, nie mogąc już tego tłumić. Kirito nie był mu dłużny.
Obawiałam się, że to ten humor, którego już nie rozumiem.
- Ja ci dam się rozbierać - mruknął Sasuke, ostentacyjnie przykrywając mnie kołdrą, mimo, że wystawałam spod niej jedynie tłowiem całym zakrytym koszulą. - Po moim trupie.
- Przecież jestem ubrana - burknęłam, zrzucając z siebie tym razem całą pościel. Nie będzie mi rozkazywał!
- Zaraz będziesz jeszcze mniej.
- To się okaże.
- Nadal tu jesteście? - Uchiha, już się nade mną pochylając, już prawie mnie całując, spojrzał na chłopaków, którzy niezmiennie tkwili w przejściu i oboje nie skłaniali się ku opuszczeniu naszej sypialni.
- W takim razie Sakura, przyjdź za chwilę do gabinetu. - Naruto odezwał się pierwszy, po czym sięgnął do klamki. - Wyjeżdżamy jak tylko zmienię ci opatrunki, także sprężajcie się.
- A bez was nie wyjedziemy - dodał Kirito pogodnym głosem. Jednak przez krótki moment udało mi się wyczytać z jego spojrzenia to, co chciał powiedzieć naprawdę i nie wiedziałam, co o tym sądzić.
- Do później - mruknął do nich Sasuke, po czym pchnął mnie na materac, przez co szybko wylądowałam wśród poduszek.
Usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi, ale całą moją uwagę od razu pochłonął wiszący nade mną Uchiha, który cały ciężar ciała oparł na jednej ręce.
- Coś nie tak? - spytałam, próbując nie czuć się niezręcznie pod wpływem jego spojrzenia, które dziś jakby zawierało w sobie oskarżenie.
- Ty mi powiedz.
Przełknęłam ślinę, starając się zachowywać naturalnie, jednak jego bliskość jakby odbierała mi odwagę.
- Gdzie wyszłaś w nocy?
Przez moment nie wiedziałam co powiedzieć. Nie wiem też dlaczego uniosłam dłoń i pogłaskałam go czule po policzku, po czym spojrzałam prosto w oczy i powiedziałam:
- Bałam się, że znów zacznie lecieć mi krew z nosa i poszłam do łazienki.
- Tak myślałem. - Pokiwał delikatnie głową. - Miałem wyjść i sprawdzić co z tobą, ale akurat wróciłaś.
- Byłam pewna, że spałeś. - Nie wiem kto prowadził za mnie tę rozmowę. Miałam wrażenie, że nie panuję nad własnymi słowami. Odpowiadałam mu płynnie i bez zająknięcia.
- Mocno przysypiałem. - Pochylił się, a jego włosy opadły na moje czoło. - Ale fakt, czekałem aż wrócisz. A tak poza tematem. - Sasuke położył się obok na plecach. Oboje patrzyliśmy się w sufit, z tą różnicą, że on był spokojny, ja wręcz przeciwnie. - Czemu patrzysz na Kirito w ten sposób?
Boże, jak dobrze, że nie skupiał się w tym momencie na mojej twarzy.
- To znaczy jaki? - mruknęłam, siląc się na najbardziej możliwy neutralny ton.
- No taki jakiś - burknął, jakbym pytała o jakąś oczywistą rzecz. - Nie musisz mu współczuć za to, że go wczoraj uśpiłem.
Ach, więc wyczytał ze mnie litość. Może i dobrze.
- Gdybyś tego nie zrobił, nie zdzieliłby mnie czołem w nos - dodałam, właśnie zdając sobie sprawę, że naprawdę, gdyby Sasuke go uśpił, możliwe, że wcale nie doszłoby do sytuacji w łazience.
Więc to wszystko jego wina!
Nie no, nie jego. Ale fakt, chciałabym ją na kogoś zrzucić.
- Mój plan na ten wieczór był zupełnie inny. - Odwrócił głowę w moją stronę, przyciągając tym moje spojrzenie. Napotkałam jego oczy. I uśmiech, szczery, prawdziwy, tylko dla mnie.
- Jaki? - szepnęłam, szczerze ciekawa, czy miał coś w zanadrzu oprócz tego tandetnego filmu. Może faktycznie na coś się wysilił.
- Nie powiem ci, zostawię go na inną okazję.
- A kiedy taka nadejdzie?
Musnął moje wargi swoimi, a ja odruchowo przewróciłam się na bok i objęłam go na tyle, na ile mogłam. Czując ciepło jego ciała i łatwość z jaką mnie traktował oraz to, że i dla mnie było to naturalne, uspokoiłam się trochę. Przecież to ten mężczyzna był mój, to z nim zdecydowałam się być. Wlazłam po niego do płonącego mieszkania. Nad czym ja się w ogóle zastanawiałam? Chciałam go, choć taszczył ze sobą ogrom problemów. Zaufałam mu już ogromnie, czego nawet za bardzo nie przemyślałam. Teraz widziałam, że i on mi ufał. To tylko kwestia czasu, aż opowie o sobie wszystko, co tak bardzo chcę wiedzieć. Przecież mogłam się na to zdobyć. Jeszcze trochę poczekać.
Poczułam jego usta na szyi, delikatny zarost drapiący moją skórę. Dreszcz przebiegający mi po plecach, lekko zamglone spojrzenie, jakby nieobecne. Próbowałam utrzymać ręce przy sobie, ale nie na długo, z namiętnością, której nie znałam w swoim wykonaniu. Chwilę później byłam już bez koszuli, która teraz leżała na podłodze razem z kołdrą. Objęłam Sasuke jeszcze mocniej, chcąc, aby był jeszcze bliżej mnie, o ile w ogóle było to możliwe. On jednak uniósł lekko głowę i spojrzał mi w oczy. Pierwszy raz zobaczyłam w nich prawdziwe uczucie, które na krótką sekundę mnie przestraszyło. Jednak, gdy tylko ona minęła zrozumiałam, że chcę widzieć to jak najczęściej, że było to tylko dla mnie.
Straciłam poczucie czasu w przestrzeni między nami, w rytmie ruchów, w otaczających nas dźwiękach. Czułam jak odpływam, jak się zatracam, jak wszystko dociera do mnie ze zdwojoną siłą. W ostatecznym momencie otworzyłam oczy, aby spojrzeć w te jego, aby było to coś naszego i wspólnego. I był to mój błąd, bo przez krótką chwilę wydawało mi się, że oczy Sasuke mają kolor chmurnego nieba.
***
Kirito w akcji, drodzy państwo. Nie ukrywam, że uwielbiam tą postać, więc trochę namiesza na Ferris, co już częściowo się stało, of course. Mam nadzieję, że mało kto spodziewał się takiego obrotu spraw - jeszcze miesiąc temu sama się go nie spodziewałam. Przyznam, że w ten rozdział włożyłam więcej pracy niż zwykle, próbowałam go na maksa dopieścić i jestem szczerze ciekawa waszych opinii, więc jeżeli znaliźlibyście chwilę, aby napisać, co sądzicie o tym, to byłabym bardzo, bardzo wdzięczna! Nie zawiedliście mnie pod ostatnim postem. Bardzo było mi miło czytać wasze komentarze :)
Peace!
„Spojrzał na mnie z wysoko uniesioną brodą, jakby szczycił się tym dokonaniem.
OdpowiedzUsuń- Nie jestem wyśmienity w spotkaniach sam na sam, które nie mają jedynie na celu skończyć się w łóżku, a pojęcie “zdrowy związek” jest dla mnie nowe, więc miałem w ogóle się nie orientować?
I jeszcze był pewien, że mnie zagiął.”
Wybacz ale leżę i dławię się śmiechem, kuźwa niespodziewalam się . Teraz wiem dlaczego w poprzednim rozdziale coś m nie pasowało😆
„A potem nagle zapaliło się światło.
- Boże! Hinata nagość, nagość Hinata!
Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni - he, śmieszne, że oparzeni.
- Nagość Hinata, nie patrz! My ciągle raczkujemy w tym temacie, a ty takie rzeczy widziałaś tylko na telewizorze!
- Co jest, kurwa? - warknął Sasuke”
A tu kolejny moment śmiechu, dobra koniec!!! Było tych fragmentów że łoooo!
Boli mnie serce polubiłam Kirito, ale ten trójkąt jest straszny. Sam pomysł super, świetny majstersztyk dopracowany. Ale kurwa boje się ich relacji. Serce mnie ściska. Ręce drgają oddech wstrzymuje jak tylko czytam ich wspólne sceny. Jajo kobieta zrobiła bym cicho akcje odwal się Kirito , borykała bym się z poczuciem winy 2x a w efekcie oddaliła bym się od swojego i chuuu strzał w kolano yetta ! Red znów coś zjeb### . Wybacz lubię przeklinać, wcale nie jest tak że mam ograniczone słownictwo. Życie w ciągłej cenzurze mnie dobija a lubię sobie czasem Ku#wą zarzucić. Jestem rozerwania Sasuke czy Kirito. Oczywiście że Sasuke ale jego nnieporadnośćw stosunkach damsko-meskich ( w twoim wykonaniu ) mnie rozłożyła ... Naprawdę leżałam w łóżku i się chichrałam ... Ale Sakura! Tu mi jej brakuje a mianowicie heloł jej mama ma raka ! A ona gdzie się szlaja ?! A to pipka jedna! Za Uchiha bo jak inaczej (za Kirito też ale ciii... )
Ostatnie zdanie w całym rozdziale mnie rozerwało mam łzy w oczach i cieszę się że kom pisałam w trakcie czytania (przynajmniej do śmiesznych momentów). A tak serio to -plakam sobie troszkę w duszy i jestem przerażona.
Dziękuję, że rozdział dziś ❤ Naprawdę jesteś wielka... A teraz idę paść na twarz 😵👈
UsuńWitam!
UsuńBoisz się ich relacji? I idealnie! Dokładnie o to mi chodziło XD
Oj uwierz, że Sakura jest jeszcze bardziej rozerwana XD
Jej mama ma raka, fakt, ale leczenie idzie dobrze, sama Sakura załatwiła kasę, więc może się szlajać do woli XD
Jestem dumna z twojego przerażenia, my friend.
Dziękuję bardzo za komentarz i czujność jeszcze tego samego dnia, co dodany rozdział <3
Niby wszystko super, ale mam ochotę pokręcić nosem. Znaczy, rozdział świetny, za szybko mi się czyta te Twoje rozdziały, masz za dobry styl, też chcę tak :( ❤ Jednakże Kirito... jestem jedyna, która nie lubi tej postaci? XD Jakoś tak nie mogę przeżyć, że nagle zainteresował się Sakurą. Dobra, może nie tak nagle, ale jednak! Nie ufam mu i serio, ale mój detektywistyczny instynkt podpowiada mi, że on robi to w zemście, ma w tym interes. Niby zemsta to trochę za dużo powiedziane, bo po latach obudziłoby się to w nim? Naciągane. W sensie moje myślenie xD I nie chcę czytać o tym, że nagle Sakura pokocha dwóch facetów... wierzę, że masz ku temu inne plany q.q Obawiam się też o przeszłość Sasuke,mam wrażenie, że jego demony są bardzo, bardzo mroczne. Jednakże ja to bardzo lubię, jak Sasuke chce mieć Sakurę dla siebie, boi się wyznać prawdę, bo wie, że może ją stracić - kocham! W ogóle, co tu się odjaniepawliło?! Teksty Naruto xD Śmiechłam tak głośno, że prawie się oplułam xDD Kocham Twojego Naruto, bardzo! I w ogóle to czekam na jakąś akcje. Za dużo takich przemyśleń. Wiem, wiem, działo się dużo ostatnio i trzeba odsapnąć, ale lubię akcje, lubię wiedzieć, że coś idzie, rusza dalej. Mam nadzieję, że Sakura nie ulegnie Kirito, bo patrząc i analizując jej przemyślenia, to stwierdzam, że laska ma ewidentnie problem ze sobą xD Jestem wredna,ugh. I, i, i zgadzam się z Red, matka ma raka, a ta się w sumie przejmuje takim bzdetem jakim jest Kirito xd
OdpowiedzUsuńŻeby jednak nie było, iż się uwzięłam na Sakurę i Kirito, to rozdział świetny, naprawdę! To że się czepiam o motyw z Kirito, bo mi się bardzo nie podobał i straciłam smaka, a LUBIŁAM GOŚCIA, TERAZ NIE CIERPIĘ, to wszystko jest super! Szczerze Ci nawet powiem, że widzę postęp w Twoim pisaniu i cieszę się, że piszesz,a ja mogę to czytać, marudzić i chwalić! Bo opowiadanie jest boskie ❤ Tylko ten motyw z Kirito...
CZEKAM NIECIERPLIWIE NA KOLEJNY ROZDZIAŁ!!! ❤
Hej! :)
UsuńNaprawdę nie lubisz Kirito? :C Toż to mężczyzna idealny! Nagle, nagle. Nie osądzaj go tak szybko, proszę! Zrób to dla mnie. Zaufaj mi, że jest bardzo dopracowanym charakterem i nie spieprzę tego tak głupio, trust me <3
Gdzie reszta mojej odpowiedzi? ;-; Była taka długa! Ugh.
UsuńPodsumowując: proszę, nie skreślaj Kirito tak szybko. Proszę, to rani moje serduszko </3
Ale! To w końcu szczerość, więc przyjmuję ją na klatę i zrobię wszystko, żebyś go polubiła, żeby nasi panowie mieli równe szanse. To mój nowy cel B|
A romantyczność w wersji Uchiha musiała być wyjątkowa :D
Bardzo dziękuję za komentarz, pani "Ajem speszyl" :D
Pozdrawiam!
Więcej.
OdpowiedzUsuńWięcej.
CHCĘ WIĘCEEEEEJ.
Wpadłam przypadkiem, zostaję świadomie.
Otwieraj drzwi i szykuj mi miejsce w szafie, bo właśnie wprowadzam się tutaj z moim nieopisanym szczęściem.
Zabiłabym za taki styl pisania, więc lepiej trzymaj przy sobie gaz pieprzowy, paralizator albo najlepiej siekierę.
Styl pisania, układ tekstu, fabuła a nawet humor który wprowadzasz w opowiadaniu sprawiają, że mogłabym czytać w Twoim wykonaniu nawet Biblię do końca mojego życia.
Do tego dobrze wykonana grafika, która jest zbawieniem dla oka podczas zagłębiania się w historię.
Czy tego chcesz czy nie, wrzucam ten blog do linków u siebie.
Znaczy już to zrobiłam.
Hehe.
Weny, kobieto weny życzę ogromnej, a i jeszcze większej ilości czasu na tworzenie tego dzieła - jak również, przede wszystkim: radości, którą powinno Ci sprawiać pisanie tego cuda!
Pozdrawiam cieplutko! ❤
Cześć, cześć, cześć!
UsuńAj, ktoś nowy! Aż chce się pisać ❤
Bardzo się cieszę, że Ferris przypadło Ci do gustu. Czytelnik, który daje o sobie znać i pisze takie komentarze to skarb, więc mam nadzieję, że zostaniesz ze mną do końca albo i dłużej! :D
Taaak, kocham ten art. Po prostu tak mi idealnie pasuje do bloga, że aż ojeju xD
Bardzo dziękuję za wrzucenie do linków, doceniam!
Mam wszystko prócz czasu - #SadStory, ale postaram się wygospodarować ile się da, obiecuję! :D
Bardzo dziękuję za miłe słowa. Do następnego! ❤
Jestem przy scenie pocałunku z Kirito. Musiałam odejść od laptopa i przejść się po pokoju, a może sobie herbatę wypiję, kto wie, kto wie...
OdpowiedzUsuńAaa Shee to za dużo jak na moje nerwy ; - ; Wszystko w serduszku mi się gotuje, przeżywam ; - ;
Nie wiem czemu, ale czasem czytam jakies super-hiper książki zasławione przez np. empik albo merlin i nie czuję jakichś wybuchów emocji. Czytam twojego lub kilka innych "wybranych" blogów i czasem zabieram się do jednego rozdziału po kilka razy xd
Twoje teksty rozbrajają, a Kirito jest taki uroczy awww :3 Wracam do czytania, musze skończyć w końcu ten rozdział!
Buziole
MY
Kirito ty dupku...czemu zaczynam mieć ochotę na KiriSaku ; - ; ? Nie wiem! Ale wiem jedno, będę czekać z utęsknieniem na kolejny rozdział :3
UsuńHerbatka jest dobra na wszystko, pamiętaj! :D
UsuńOj jak mi miło, czytając takie rzeczy! Aż się pisać chce 💜
"Kirito ty dupku" XD
Uuu, czyżby ktoś był po stronie Kirito? Ohhh, yeah proszę państwa! Dostajesz Nagrodę Itachiego Wspaniałego Pierwszego 💚
A nowy rozdział już się pisze, lalala :>
Dziękuję i do następnego!
O jejku już dawno się tak nie śmiałam, jak przy czytaniu Twojego nowego rozdziału :) Jak sobie wyobraziłam minę Sasukę przy tej "komedii romantycznej" to prawie płakałam ze śmiechu :D A reakcja Naruto na scenę w salonie - boska xD
OdpowiedzUsuńHmmm trochę zaskoczył mnie Kirito. I mam nadzieję, że mimo wszystko skończy się to pokojowo bo polubiłam skubańca :)
Rozdział czyta się bardzo przyjemnie, zresztą jak każdy napisany przez Ciebie. Ehhh już nie mogę się doczekać następnego, chociaż ten pojawił się tak niedawno :))
Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na dalsze wydarzenia :)
Czekałam na twój komentarz! Oto i on ❤
UsuńTak. Pojedynek Uchiha VS American Pie został z kretesem przegrany przez Sasuke, ale za to w jakim stylu! XD
Ha! Kirito znów na plusie! Proszę państwa licytacja rośnie. Który z panów zgarnie główną nagrodę? To już w kolejnych odcinkach!
Dziękuję bardzo i też pozdrawiam! 💛
Ostatnie zdanie....majstersztyk po prostu 😱😱😱 szczerze powiem czytając ss nie przywyklam do Sakury zachwycającej się kimś innym niż Panem Ciemności😱😱 pomysł oryginalny, super wykonanie i ogromna przyjemność z czytania 😁😁
OdpowiedzUsuńOoo, ktoś docenił to zdanie, mrymrymry ❤
UsuńA wyobraź sobie zazdrosnego Pana Ciemności, ulala.
Dziękuję bardzo i pozdrawiam!
No sprawdzał, sprawdzał... można się tego było po nim spodziewać.
OdpowiedzUsuńJa już oczy jak spodeczki a tu scenka rodem z komedii. Co jak co...ale do Naruto pasuje takie zasłanianie Hinacie oczu xDD
Taaa i tutaj była ta scenka z Kirito, która mnie do czerwoności doprowadziła. Aż się trzęsłam ze złości, Sakura też głupia. Ale dobra szok i te sprawy... to potrafię zrozumieć...
Ale to, że do niegp wyszła. To bardzo dwuznaczne zachowanie mimo wszystko.
SasuSaku jest mega seksowną parą i po ostatniej scenie moja złość na wszelkie poprzednie uleciała, że hoho!
Uśmiecham się tylko jak głupi do sera ♥
Jak tak patrze jednak na te swoje komentarze, to mnie trochę, troszeczkę miejscami emocje ponoszą. Wybacz
UsuńAjaj, Kirito się dopiero rozkręca XD
UsuńMiało wyjść dwuznacznie, heloł. Muszę was trzymać w niepewności - to nie tak, że wtedy sama nie wiedziałam, jak skończy się pierwsza seria XD Aczkolwiek! Jeszcze mi wszystko wybaczysz XD
Nie ma sprawy. Sama czuję te emocje <3